WITAJ BIEGACZU! Zapraszamy na kolejną edycję biegu Tropem Wilczym w Jadownikach. Dziękujemy za chęć uczestnictwa w ubiegłej edycji. Poniżej kilka przydatnych informacji odnośnie biegu w Jadownikach.
OGÓLNOPOLSKI BIEG TROPEM WILCZYM – JADOWNIKI 3 MARCA 2019 R.
W ramach opłaty startowej organizator zapewnia dla pierwszych 250 osób, które dokonają wpłaty: – Elektroniczny pomiar czasu wraz z materiałem filmowym z momentu wbiegnięcia na metę – Numer startowy ze zwrotnym chipem – Koszulkę z grafiką o tematyce Żołnierzy Wyklętych – Pamiątkowy medal, po przebiegnięciu dystansu – Pamiątkowy dyplom uczestnictwa – Talon na ciepły posiłek – Ubezpieczenie podczas biegu – Napoje na mecie i w trakcie biegu
PROGRAM: 3 marca 2019 r. – Niedziela Ogólnopolski Bieg Tropem Wilczym – Publiczna Szkoła Podstawowa nr 2 w Jadownikach, ul. Szkolna 5
BIURO ZAWODÓW – CZYNNE OD 9.00 – 11.30 – Odbieranie pakietów startowych. Rejestracja zawodników. W tych godzinach istnieje również możliwość zapisów na bieg dla osób, które jeszcze tego nie dokonały lub chciałyby się jeszcze zapisać na bieg. Opłata dla tych osób wynosi 50,00 zł w dniu zawodów zgodnie z regulaminem. Zawodnicy Ci również otrzymają numer startowy wraz chipem, ubezpieczenie, talon na posiłek.
9:00 – 11:30 Otwarcie biura zawodów – wydawanie pakietów startowych, rejestracja zawodników 12:00 START Biegu na 10 km 12:15 START Biegu na 1963m 14:00 Podsumowanie, wręczenie pucharów, rozlosowanie dodatkowych nagród wśród wszystkich uczestników!
DODATKOWE INFORMACJE Rejestracja zawodników, opłaty, kontakt z mediami: Michał Krzywda +48 722 259 423 michalkrzywda@gmail.com
Wczorajsza sesja Rady Miejskiej w Brzesku zaowocowała uchwaleniem budżetu na 2019 rok. Za przyjęciem uchwały było 14 z 21 radnych, pozostałych 7 wstrzymało się od głosu nikt nie zdecydował się jednak zagłosować przeciw finansowym planom.
Planowane dochody wyniosą 145 223 039 złotych wydatki zaś szacowane są na 149 665 024 złotych. Jak widać kolejny rok z planowany jest z ponad 4 mln deficytem, jednak bez przyciągnięcia nowych inwestycji i przedsiębiorców nie ma co liczyć na zwiększenie dochodów. Kluczone mogą się tutaj okazać negocjacje dotyczące przebiegu obwodnicy miejscowości Rudy-Rysie, która może być szansą na skomunikowanie ze światem SAG w Buczu która póki co istnieje tylko na papierze
Wiadomo, że negocjacje dotyczące nowych inwestycji w innej części gminy które miałyby się pojawić, zanim powstanie legendarna strefa już trwają.
Na teraz deficyt w wysokości 4.441.985,69 złotych ma zostać pokryty pieniędzmi z pożyczek (1 444 674 złotych) oraz emisji papierów wartościowych (2 997 311 złotych).
W ostatnich latach głównymi przyczynami potrąceń pieszych było nieustąpienie pierwszeństwa pieszemu na przejściu dla pieszych. Bardzo często są to zdarzenia, które charakteryzują się tragicznymi skutkami, a ich sprawcami są w głównej mierze kierujący samochodami osobowymi.
Należy przypomnieć, że kierujący pojazdem zbliżając się do przejścia dla pieszych obowiązany jest zachować szczególną ostrożność polegającą na zwiększeniu uwagi i dostosowaniu zachowania do warunków i sytuacji zmieniających się na drodze, w stopniu umożliwiającym odpowiednio szybkie reagowanie. Ponadto musi ustąpić pierwszeństwa pieszemu znajdującemu się na przejściu.
W sytuacji, gdy kierujący przekracza dozwoloną prędkość, a dodatkowo ma rozproszoną uwagę, pojawienie się pieszego na przejściu może być dla niego zaskoczeniem. Wówczas bezpieczne zatrzymanie pojazdu przed przejściem w wielu przypadkach okazuje się niemożliwe.
Kolejną istotną zasadą jest respektowanie przez kierujących zakazu wyprzedzania na przejściu dla pieszych i bezpośrednio przed nim (z wyjątkiem przejścia, na którym ruch jest kierowany), a także zakazu omijania pojazdu, który jechał w tym samym kierunku, lecz zatrzymał się w celu ustąpienia pierwszeństwa pieszemu.
Kierujący widząc pojazd, który zwalnia przed przejściem lub zatrzymał się, tym bardziej powinien wzmóc czujność przewidując, że pieszy już znajduje się na przejściu lub właśnie na nie wchodzi.
W całej Polsce warunki drogowe są trudne z powodu opadów śniegu, w wielu rejonach kraju są to opady intensywne. W tej sytuacji zarówno kierujący, jak i piesi mają gorszą widoczność, nawet w ciągu dnia, stąd też stosowanie zasady szczególnej ostrożności w rejonie przejść dla pieszych ma kluczowe znaczenie.
Zimowa aura i niekorzystne warunki drogowe powinny też motywować pieszych do używania elementów odblaskowych, i to nie tylko poza obszarem zabudowanym.
Panie Burmistrzu, za Panem pierwszy miesiąc pracy na nowym stanowisku. Jakie ma Pan wrażenia po tym miesiącu?
Zapoznaję się ze stanem, w jakim zastałem gminę. Wiedziałem, że lekko nie będzie, ale teraz widzę, że skala zadań, z którymi przyjdzie się zmierzyć zarówno mnie, jak i nowej Radzie Miejskiej jest naprawdę ogromna. Mieszkańcy zostaną zapoznani ze stanem spraw po wykonaniu profesjonalnego audytu. Wówczas sami będą mogli wyrobić sobie zdanie na temat sytuacji gminy. Nie chcę wyrażać własnego zdania na ten temat, niech przemówią fakty i liczby, z którymi nie będzie można dyskutować.
Brzesko OdNowa wprowadziło do Rady Miejskiej tylko pięciu radnych. Biorąc pod uwagę, że Rada Miejska składa się z 21 radnych, a na dokładkę większość stanowią radni z konkurencyjnych list, stanowiących zaplecze dla pańskich konkurentów do urzędu burmistrza Brzeska, perspektywa utworzenia stabilnej większości w Radzie wydawała się bardzo niepewna. Panu się jednak ta sztuka udała zadziwiająco szybko.
Po wyborach rozmawiałem z bardzo wieloma nowo wybranymi radnymi i proponowałem. Mam ośmioletnie doświadczenie z pracy w samorządzie powiatowym, gdzie przez dwie kadencje pełniłem funkcję wiceprzewodniczącego Rady Powiatu. Doskonale zdaję sobie sprawę, że sprawna współpraca władzy wykonawczej i uchwałodawczej, to w samorządzie absolutna podstawa, aby osiągnąć sukces, zwłaszcza w tych niełatwych czasach ciągle zmieniającego się otoczenia prawnego, delegowania na samorządy coraz więcej zadań bez przekazywania wystarczającej ilości środków na ich realizację. Wielu radnych udało mi się przekonać do mojego sposobu patrzenia na sprawy samorządu.
Nie ma w tym nic specjalnie dziwnego, bo przecież ci radni nie wzięli się znikąd. Zarówno ci, którzy zostali wybrani na kolejną kadencję, jak i ci, którzy mandat radnego mieli sprawować po raz pierwszy, są już doskonale od lat znani w środowisku ze swojego społecznego zaangażowania. Ich praca spotkała się z uznaniem i właśnie dlatego otrzymali społeczne zaufanie oraz pięcioletni mandat do kierowania sprawami całej gminy przez pracę w Radzie Miejskiej. Zaangażowani w wiele cennych inicjatyw społecznych zarówno w samorządach osiedlowych, sołeckich, jak i w różnego rodzaju stowarzyszeniach, doskonale wiedzą, że sukces gwarantuje tylko współpraca. Nie miałem więc aż tak wielkich trudności, aby dojść do porozumienia. Na funkcję Przewodniczącego Rady Miejskiej została zaproponowana Pani Maria Kądziołka – osoba mająca ogromne doświadczenie samorządowe zarówno jako wieloletnia radna Rady Miejskiej w Brzesku, jak i Sekretarz Gminy Szczurowa, a więc również od strony władzy wykonawczej, jest więc bardzo dobrym partnerem do współpracy. Jestem jednak otwarty na współpracę z każdym radnym, niezależnie od tego, z jakiej listy startował i został wybrany. Tak jest i tak zawsze będzie. Mam w tej materii utrwalony pogląd i nie przewiduję, aby w najbliższym czasie miało się to zmienić.
Oczywiście, jak się to mówi, do tanga trzeba dwojga, więc musi być wola współpracy również ze strony radnego. Przepisy ordynacji wyborczej spowodowały, że konieczne były listy wyborcze. Nie mieliśmy na to wpływu, ale teraz kiedy wybory już za nami, a przed nami pięć lat pracy, koniec z listami i politykowaniem. Nie będziemy z rady Miejskiej robić jakiejś karykatury Sejmu, gdzie żenujące kłótnie powodują obniżanie autorytetu parlamentu. Teraz mamy 21 radnych, którzy reprezentują nie swoje kluby partyjne czy jakieś kręgi towarzyskie, tylko WSZYSTKICH mieszkańców gminy Brzesko. Mają dla nich pracować, a nie unosić się prywatnymi ambicjami czy urażoną dumą. Jestem przekonany, że nawet ci radni, którzy jeszcze z dystansem podchodzą do nowej rzeczywistości, wkrótce przekonają się, że jest możliwa bardzo dobra, nacechowana wzajemnym szacunkiem współpraca.
Ja jestem przyzwyczajony do szukania rozwiązań, a nie wynajdywania sobie sztucznych problemów, bo problemów i bez tego mamy bardzo wiele, nie ma więc potrzeby ich dodatkowo mnożyć.
Po pierwszej sesji wydawało się jednak, że co prawda, jest w Radzie stabilna większość, ale będą jakieś zgrzyty. Niektórzy radni protestowali, a nawet grozili zaskarżeniem uchwały rady do Wojewody.
Na początku zawsze mogą pojawić się jakieś nieporozumienia, nie trzeba jednak robić z tego ogromnego problemu. Tam, gdzie są ludzie poważni, którzy chcą się porozumiewać, a nie jedynie kłócić marnując swój czas i energię, tam zawsze do porozumienia dojdzie. Jak powiedziałem, pracowałem z przedsiębiorcami i jestem przyzwyczajony do negocjacji, które, choć czasami trudne, to powinny być prowadzone w atmosferze wzajemnego respektu i szacunku według zasady win-win (wygrany-wygrany). Jeżeli ma być zbudowane coś konkretnego, trwałego i na lata, to żadna ze stron nie powinna czuć się pokrzywdzona i wykorzystana. Mamy przed sobą pięć lat pracy, ogromne wyzwania do podjęcia i nadrobienia wiele lat niewykorzystanych okazji. Nie możemy sobie pozwolić na luksus zmarnowania tych lat na jałowe spory. W każdym razie ja nie mam na to czasu i stanowczo będę zmierzał do porozumienia, a nie do konfliktowania radnych. Okazało się, że radni przyjęli mój sposób postępowania ze zrozumieniem. W tej sytuacji wyjaśnienie wszystkich nieporozumień przyszło bardzo szybko. Każda ze stron trochę ustąpiła i już po problemie. Możemy się teraz skoncentrować na pracy.
W czasie kampanii, zwłaszcza przed drugą turą, zwolennicy pańskiego konkurenta podnosili całkiem poważnie argument, że skoro w sejmiku województwa małopolskiego władze przejmie PiS, to Pan jako osoba niewywodząca się z tej partii, będzie stanowić dla gminy poważne obciążenie, swego rodzaju kamień młyński u szyi, bo gmina nie dostanie żadnych środków zewnętrznych.
W czasie kampanii wyborczej emocje powodują, że różne rzeczy się mówi, nawet takie, z których nie jest się potem specjalnie dumnym. Osobiście uważam, że taka argumentacja nie powinna być jednak stosowana, ponieważ było to poniekąd straszenie wyborców i swego rodzaju szantażowanie, co w demokracji jest absolutnie niedopuszczalnym nadużyciem, ponieważ oznacza traktowanie wyborców nie jak poważnych, dorosłych ludzi, tylko jak dzieci, które straszy się karą, jak będą niegrzeczne. Jak się okazało, taka strategia do sukcesu jednak nie doprowadziła. Ludzie nie lubią, jak się ich w ten sposób traktuje. Ze swej strony mogę powiedzieć, że ja wyrażam pełną gotowość do współpracy z nowymi władzami województwa. Te władze zostały wybrane w demokratycznych wyborach przez mieszkańców, w tym również między innymi przez mieszkańców gminy Brzesko, i ja ten wybór w pełni szanuję. Rozumiem, że nowe władze wojewódzkie kierują się podobnymi zasadami i również szanują demokratyczny wybór dokonany przez mieszkańców Brzeska, którym zdecydowali, kto będzie sprawował urząd burmistrza i naszej gminie. Mieszkańcy wybrali w województwie tak, a w gminie inaczej i od obydwu władz oczekują bardzo dobrej współpracy w zakresach wynikających z ich kompetencji. Ja wyrażam taką gotowość. Jestem przyzwyczajony do współpracy z ludźmi o różnych przekonaniach i poglądach. Po prostu wystarczy, że skoncentrujemy się na zadaniach, a nie na politykowaniu, a wszystko będzie dobrze.
A gdyby się okazało, że nowe władze samorządowe województwa jednak spełniają prognozy i przewidywania zgłaszane w czasie kampanii wyborczej, i faktycznie dyskryminowały gminę Brzesko przy podziale środków, którymi dysponuje województwo?
Nie wierzę w coś takiego, bo po prostu wierzę w zdrowy rozsądek radnych wojewódzkich i członków Zarządu Województwa. To są samorządowcy z wieloletnim doświadczeniem i doskonale wiedzą, że takie metody mają krótkie nóżki i daleko się w ten sposób nie zajdzie. W dzisiejszych czasach, kiedy informacja przenika do opinii publicznej lotem błyskawicy, nie ma najmniejszych szans na ukrycie tak płytkich motywacji. Ludzie szybko by się o tym dowiedzieli i to byłby gwóźdź do politycznej trumny takiego samorządowca. Takie postępowanie oznaczałoby, że ktoś próbuje „ukarać” mieszkańców za to, że ośmielili się głosować według własnej woli. W przeszłości wielokrotnie były pokusy wykorzystywania władzy nie do końca zgodnie z zasadami etyki i zawsze kończyły się dla rządzących smutno. Osobiście znam wielu obecnych radnych wojewódzkich i uważam, że to są bardzo rozsądni ludzie. W tej sytuacji nie będę miał żadnych problemów, żeby się z nimi porozumieć.
Oby było tak, jak Pan mówi. Życzę Panu powodzenia, bo też powodzenia życzę sobie i wszystkim mieszkańcom, którzy tu chcą nadal mieszkać i budować swoją przyszłość.
Dziękuje. Będę się starał, żeby istotnie ta przyszłość była dobra, bo to również przyszłość mojej rodziny, bo tu zamierzamy nadal żyć i chcielibyśmy, żeby to było naprawdę dobre miejsce do życia dla wszystkich.
Domy Pomocy Społecznej, czyli DPS-y stanowią jeden z elementów szeroko rozbudowanego systemu pomocy społecznej.
Podstawą umieszczenia w Domu Pomocy Społecznej jest konieczność zapewnienia całodobowej opieki z powodu wieku, choroby lub niepełnosprawności, osobie niemogącej samodzielnie funkcjonować i zaspokajać swoich potrzeb codziennego życia w swoim środowisku. Obowiązek zapewnienia właściwej opieki spoczywa wówczas na gminie. Do pewnego momentu opieka jest sprawowana w miejscu zamieszkania. Przychodzą opiekunki zatrudnione przez Ośrodek Opieki Społecznej, aby pomóc osobie wymagającej pomocy w codziennych sprawach. Kiedy okazuje się jednak, że stan podopiecznego wymaga całodobowej opieki, wówczas konieczne jest skierowanie takiej osoby do wyspecjalizowanej placówki – właśnie do DPS-u. Aby zapewnić właściwą opiekę, tworzy się DPS-y wyspecjalizowane w określonej dziedzinie, czyli odpowiednio profilowane. Są więc DPS-y dla niepełnosprawnych fizycznie, przewlekle somatycznie chorych, w podeszłym wieku, przewlekle psychicznie chorych, dorosłych niepełnosprawnych intelektualnie, dzieci i młodzieży niepełnosprawnej intelektualnie, uzależnionych od alkoholu. Jeżeli Ośrodek Pomocy Społecznej w jakiejś gminie stwierdza, że nie jest w stanie zapewnić własnymi siłami określonej osobie właściwej opieki w jej dotychczasowym miejscu zamieszkania, podejmuje decyzję o skierowaniu do DPS-u. W takiej sytuacji konieczne jest właściwe sprofilowanie kierowanej do DPS-u osoby, aby wybrać dla niej najbardziej właściwy, czyli odpowiednio wyspecjalizowany DPS. Jest oczywiste, że np. osoba przewlekle somatycznie chora nie może być skierowana do zwykłego DPS-u dla osób w podeszłym wieku, ponieważ taki DPS nie dysponuje ani odpowiednio wyspecjalizowaną kadrą, ani zapleczem technicznym i medycznym, aby zapewnić pensjonariuszowi opiekę na właściwym dla jego stanu zdrowia poziomie. Podobnie osoba z uzależnieniem alkoholowym nie może być skierowana do zwykłego DPS-u, ponieważ nie dysponuje on specjalistyczną kadrą, a poza tym takie osoby zakłócałyby spokój pozostałym pensjonariuszom.
Gminy podchodzą dość ostrożnie do kierowania swoich podopiecznych do DPS, ponieważ muszą pokryć koszty ich pobytu w tych placówkach. Osoba kierowana do DPS, jeżeli posiada jakieś stałe świadczenie, np. rentę lub emeryturę, płaci 70% tego świadczenia, reszta jest pokrywana ze środków gminy. Często zdarza się tak, że osoba kierowana do DPS to tzw. „zasiłkowiec”, czyli po prostu ktoś, kto nie posiada prawa do żadnego wypracowanego świadczenia, bo tak się jakoś złożyło, że „błędy młodości” i takie tam sprawy, zajmowały mu młode lata, więc nie było czasu sprawę tak przyziemną, jak praca zawodowa. Młodość minęła, a dotychczasowe postępowanie przyniosło swoje owoce. Nie żyjemy jednak w dzikim kraju i taka osoba nie pójdzie przysłowiowo „zdychać pod płotem”, czyli ponosić brutalne konsekwencje swojego dotychczasowego życia. Ośrodek Pomocy Społecznej przyznaje tzw. zasiłek stały. Nie są to specjalnie duże pieniądze (obecnie 645 zł), ale biorąc pod uwagę, że nie zostały one wypracowane, to mimo wszystko jakieś wsparcie to jest. Pobyt w Domu Pomocy Społecznej kosztuje średnio 3500 zł miesięcznie, w Borzęcinie 3200, czyli jak łatwo policzyć, rocznie 38.400 złotych rocznie.
Regionalne Centrum Rehabilitacji i Pomocy Społecznej w Borzęcinie stworzone zostało dla osób starszych i niepełnosprawnych, w którym na wzór zachodnich placówek, miałyby znaleźć ciszę, spokój z dala od dużej aglomeracji miejskiej, a także pomoc, opiekę i wsparcie. Budynek przygotowany dla 100 osób wymagających pomocy, pokoje 2-3 osobowe o wysokim standardzie, wszystkie pomieszczenia dostosowane dla potrzeb osób niepełnosprawnych. Obiekt jest najnowszy w powiecie brzeskim, wybudowany ogromnym nakładem środków, stanowi wzorcowy przykład placówki opiekuńczej z warunkami wręcz luksusowymi.
DPS w Borzęcinie nie jest przeznaczony dla osób przewlekle somatycznie chorych, ponieważ nie dysponuje odpowiednim zapleczem medycznym i kadrowym właściwym dla tak sprofilowanych placówek, nie jest to również palcówka dla osób uzależnionych od alkoholu.
Gminne Ośrodki Pomocy Społecznej podejmując decyzję o konieczności umieszczenia określonej osoby w DPS-sie, czasami sprytnie omijają informację o uzależnieniu alkoholowym swojego podopiecznego, pisząc etykietkę „w przeszłości”. Że niby w przeszłości pił, to tak na wszelki wypadek, żeby w razie czego mieć wytłumaczenie, gdyby po przybyciu do DPS-u przez skierowaną osobę okazało się, że jednak problem alkoholowy wcale nie jest taką znowu przeszłością, tylko jak najbardziej brutalną aktualnością. Często nie do końca rzetelnie przedstawia się stan zdrowia podopiecznego, aby określona placówka zgodziła się go przyjąć. Zdarzają się sytuacje, że pewne osoby nie powinny się znaleźć w tym domu, do którego zostały skierowane tylko np. w Domu dla Przewlekle Somatycznie Chorych lub wręcz w Zakładzie Opiekuńczo Leczniczym, ponieważ są tak złym stanie zdrowia. ZOL-e są pełne, lista oczekujących długa, finansowanie pobytu z NFZ. W DPS-ach sprofilowanych pod potrzeby pacjentów przewlekle somatycznie chorych też miejsc brakuje, więc gminy decydują się na kierowanie swoich podopiecznych do odległych województw, a dokumenty tak przygotowują, aby niczego niepodejrzewający Ośrodek zdecydował się pensjonariusza przyjąć. Kiedy na miejscu okazuje się, że jednak nie do końca wszystko jest tak jak, być powinno, rozpoczyna się trwająca miesiącami korespondencja z właściwym GOPS-em który staje na rzęsach, żeby nie cofnąć wydanej przez siebie decyzji, lub przynajmniej maksymalnie oddalić czas jej zmiany. Biegną miesiące, a Ośrodek musi się męczyć z podopiecznym, który w żadnym przypadku nie powinien się znaleźć akurat w tej placówce.
Przyjęło się, że niepełnosprawni, to osoby, którym należy się wsparcie o pomoc, ponieważ są pokrzywdzeni przez los i nie są w stanie sami sobie poradzić. To oczywiste, że w każdym człowieku wychowanym w naszym kręgu kulturowym taka chęć pomocy się uruchamia. Jesteśmy narodem bardzo wrażliwym. Jakoś tak przyjmujemy, że każdy niepełnosprawny, to biedny, dobry człowiek. Jeżeli tak się w życiu ułożyło, że na co dzień nie mamy kontaktu z osobami niepełnosprawnymi, to w swoich wyobrażeniach kierujemy się właśnie takim stereotypem.
Jakoś trudno przyjąć do wiadomości, że mogą być i są osoby niepełnosprawne (i to bynajmniej nie jest ich tak znowu mało), które — podobnie jak osoby pełnosprawne — roszczeniowe, nieprzyjemne, agresywne, wulgarne, wręcz chamskie. Taka jest prawda i nie ma sobie co wmawiać, że jest inaczej. Pracownicy Ośrodków Pomocy Społecznej z każdej gminy czy też Powiatowych Centrów Pomocy Społecznej w każdym powiecie mogą natychmiast wymienić długą listę takich ludzi. Potrafią się oni tak zachowywać, że nawet najbardziej wrażliwe i współczujące serce nie znajduje w sobie dość siły, żeby współczuć.
Taka właśnie sytuacja przytrafiła się Regionalnemu Centrum Rehabilitacji i Pomocy Społecznej w Borzęcinie. Trzech panów, którzy ze swojego kalectwa uczynili pałę bejsbolową, którą okładają wszystkich. I jak to tej pory, świetnie im idzie.
Potrafią w sposób wręcz wyrafinowany korzystać ze swojej niepełnosprawności, wpędzać wszystkich w poczucie winy, do perfekcji opanowali szantaż emocjonalny, bo kto by miał tak kamienne serce, żeby biednemu kalece czegoś odmówić, albo nie daj Boże, podać go do Sądu za zniesławianie i naruszanie swojego dobrego imienia. Zresztą powiedzmy sobie wprost — nawet gdyby Sąd skazał takiego człowieka na grzywnę, to on po prostu nie ma z czego jej zapłacić, do więzienia też się go nie weźmie, żeby, jak każdy inny obywatel, odsiedział, czego zapłacić nie może, więc po prostu taki niepełnosprawny może Policji, Sądowi i ogólnie całemu światu pokazać środkowy palec. I tak system został rozwalony, krótko mówiąc — śmierć frajerom, czyli płaćcie podatnicy na utrzymanie i trzymajcie mordy w dyscyplinie słowa, bo zostaniecie zbluzgani publicznie w Internecie po nazwisku jak bure suki i będziecie nam mogli co najwyżej nadmuchać, bo my niepełnosprawni jesteśmy.
Panowie rozwydrzeni całkowitą bezkarnością nie krępują się zupełnie. Oto jeden wprost pisze: Słuchajcie, dziś była gruba akcja… Zresztą proszę sobie zobaczyć:
No tak dziewczyna z Cezara zachowała się odruchowo w sposób właściwy, bo tak została w domu wychowana. Biedny niepełnosprawny na wózku, wykopyrtnięty w rowie, więc trzeba pomóc. „Bez powodu bym w rowie nie leżał”, no pewnie, że nie. „Ino 0,5 zdążył zrobić z kolegą”. Zrobił ino 0,5l i tak się umordował, że aż w rowie leży — ciężka praca, aż wywraca. Wpis został szybko usunięty, bo, chyba kiedy 0,5l „zrobione” z kolegą przestało oddziaływać na mózg niepełnosprawnego, ten przemyślawszy sprawę, zorientował się, że mu to jednak zaburza publiczny image biednej ofiary losu i internetowe fanki mogą przestać pisać swoje krzepiące posty proponujące np. „po wzięciu paru oddechów” „napluć na mordę niewyparzoną…”. W ostateczności niepełnosprawny został przywieziony na SOR w Brzesku karetką w asyście policji niczym Prezydent. W tym czasie ktoś mógł naprawdę potrzebować pomocy medycznej, policja też mogła być potrzebna gdzie indziej. Ktoś za to wszystko płaci. Jak Państwo myślicie, kto płaci? Macie całkowitą rację. Jest dokładnie tak, jak myślicie. Nie jest to bynajmniej niepełnosprawny, który, „zrobił z kolegą 0,5. To Wasze pieniążki!
Pan jednak wielce niezadowolony „Ja pierdole…… chcą mnie zostawić całą noc na sorze, masakra jakaś. Kurwa biednemu zawsze wiatr w oczy” No cóż, chlip, chlip, wzruszyłem się. Powinni zostawić nie na sorze tylko w rowie, co nie? Przyzwyczajenia i nostalgię mamy za czasami, kiedy się robiło „błędy młodości”? Kocyk od dziewczyny z Cezara był, więc nocka by nie była aż tak chłodna.
Towarzystwo tak się rozzuchwaliło, że zaczęli wszystko i wszystkich filować komórkami i bez najmniejszego obciachu publikować w Internecie. Nagrywali nie tylko personel Ośrodka, ale również innych pensjonariuszy, w tym tzw. „nielogicznych”, czyli takich, z którymi już kontakt z powodu demencji jest w pewnym stopniu utrudniony. Rodziny tych osób zareagowały jednak szybko i bardzo stanowczo. Wyraziły sprzeciw wobec tak chamskiego naruszania prywatności ich najbliższych i zagroziły skierowaniem sprawy do Sądu. W związku z tym „filmowcy” te filmiki zdecydowali się usunąć.
Niektóre wpisy są wręcz prymitywne i dziwne, że ktoś nie zorientował się, że coś chyba jest nie do końca tak z tymi ukrzywdzonymi przez los i upłakanymi niepełnosprawnymi. Oto z okna robione są zdjęcia pensjonariuszy, którzy udali się na cmentarz znajdujący się po przeciwnej stronie drogi. Komentarz żenujący, beznadziejnie prymitywny. Proszę zwrócić uwagę na datę tego wpisu.
Było to w oktawie Wszystkich Świętych, kiedy setki tysięcy ludzi nawiedza cmentarze w całej Polsce, aby modlić się za swoich bliskich. Taki mamy zwyczaj w naszej kulturze. Pensjonariusze, z których niektórzy mają swoich krewnych właśnie na tym cmentarzu, chcieli tam pójść, żeby się pomodlić. Doczekali się takiego komentarza od ukrzywdzonego niepełnosprawnego – obrzydliwość i prawdziwe zdziczenie. Ktoś oczywiście może być niewierzący a zmarłych traktować jak padlinę, ale mimo wszystko powinien uszanować, że są na świecie osoby o innej wrażliwości, które nie mają tak prymitywnego pojęcia na temat człowieczeństwa. To nie pozostałych pensjonariuszy i pracowników Ośrodka poniżył, bo żeby kogoś obrazić, samemu trzeba mieć zdolności honorowe. Poniżył samego siebie, bo z własnej i nieprzymuszonej woli pokazał wszystkim, kim jest. Nikt nie jest mu w stanie zrobić większej krzywdy, niż on zrobił sam sobie.
Towarzystwo nie wychodzi z formy i bynajmniej się nie ogranicza. Oto uroczysta Wigilia mieszkańców DPS. Zaplanowana na 11.00, bo niektórzy mieszkańcy wyjeżdżali na Wigilię do swoich domów. Przychodzi dwóch o godzinie 12.30 pod wpływem alkoholu, na obiad, bo na wigilię nie przyszli. Specjalista od robienia 0,5l wydala z siebie przemyślenia wobec księdza, który przyszedł pobłogosławić opłatki „ty chuju, ty transwestyto, urodziłeś się z takimi uszami…”. Ksiądz poprosił o grzeczność, ale tylko sobie tym zaszkodził, bo rozsierdzony niepełnosprawny rzucił w księdza talerzem z jedzeniem. Wobec pracownicy pokazał gest środkowego palca. Drugi wydzierał się ”ty czarna szmato, zniszczę cię, nie powinno cię tu być, wylądujesz w pace, na to są paragrafy”. Nawalony duet uniemożliwił pozostałym pensjonariuszom śpiewanie kolęd. Biedni starsi ludzie, byli przerażeni i roztrzęsieni. Nie każdy przecież jest przyzwyczajony to pijackich patologicznych awantur w czasie Wigilii. Pewnie większość, jak nawet nie wszyscy, coś takiego przeżyli pierwszy raz w życiu. Konieczna stała się interwencja Policji. Przyjechał patrol z Brzeska, ale chyba tylko po to, żeby też odebrać swoją porcję wigilijnych bluzgów. Jak się jest nietykalnym (bo się jest kaleką na wózku) to po co się ograniczać? Policjanci coś tam pogadali „może by się Pan uspokoił”, zapisali sobie w notatnikach „Świątecznie przesłanie” i z ulgą zabrali się na Komendę. To by było na tyle na temat, bo kto by się odważył nawalonego niepełnosprawnego na wózku w jakikolwiek sposób zdyscyplinować. Zresztą faktycznie, niby co mieli mu zrobić? Pan o tym doskonale wie i z tego korzysta. Poczuł „powera” chyba największego w swoim dotychczasowym życiu. Robi, co chce, żyje w luksusowych warunkach, obsługa jak w hotelu. Jak się ma ochotę, to dla rozrywki można kogoś zwyzywać, zeszmacić publicznie i na cały regulator i gitara, co nie? W ten sposób samopoczucie się poprawia na cały dzień. Krótko mówiąc — chwilo trwaj!
Człowiek na zasiłku stałym, a więc jak można się domyślać, za bardzo się w życiu nie napracował na kromkę codziennego chleba, nagle gusta mu się wysublimowały, życzy sobie wegeteriańskiego menu, sam będzie je układał, bo taki styl życia mu się zachciało mieć, i głodówkę będzie z tego powodu robił. Niech cały Internet natychmiast mu pomaga! Wykombinował to sobie specjalnie, bo strasznie go jara, że może wszystkich po kątach rozstawiać. Tak wielkiej władzy nie miał nigdy w życiu. Bardziej uderza do głowy niż to „zrobione z kolegą 0,5l”.
Taki smakosz jest ogromny, więc stawia do pionu służby kuchenne. Niech znają dyscyplinę i gniew niepełnosprawnego paniska, co to się nikogo nie boi, a już najmniej policji. Wpis szybko usunął, bo chyba się zorientował, że ktoś mógłby mu napisać, dostosowując słownictwo do zdolności intelektualnych smakosza: „jak ci nie smakuje, to nie żryj”. Przypomina się stara kampania społeczna sprzed kilku lat ze słynnym hasłem „bo zupa była za słona”. No i wielkie niezadowolenie, że ktoś ma czelność zabraniać mu nawalić się w pokoju. Wypisuje swoje przemyślenia i porównuje swój pokój do prywatnego mieszkania. Kompletny bezsens. Jak będziesz chłopino w swoim własnym mieszkaniu, to będziesz mógł sobie robić, co ci się zachce. Tu jest Dom Pomocy Społecznej. Jest zakaz spożywania w nim napojów alkoholowych i po dyskusji. Jak komuś nie odpowiada, to po prostu nie korzysta z takiego Ośrodka, tylko wybiera taki, gdzie pić można. To proste, ten Ośrodek takich usług nie świadczy. To tak jakby ktoś chciał być w drużynie piłkarskiej i wchodził na boisko, a potem oświadczał, że on się do przepisów piłkarskich stosować nie będzie, bo mu wolność osobistą ograniczają. Tak to jest, Konstytucjonalisto własnego wyrobu. A za naruszanie zakazu powinien być wypad i to w trybie natychmiastowym. I jeszcze to mówienie o płaconym za mieszkanie czynszu, kiedy całe 3200 miesięcznie płacimy my, podatnicy, to już po prostu bezczelność. Ilu znamy emerytów, którzy np. po czterdziestu latach pracy, dostają na rękę 3200 złotych emerytury? A tu mamy gościa, który nie ma żadnych własnych dochodów, bo robić mu się w życiu nie chciało, żyje na nasz koszt jak pączek w maśle i jeszcze ma czelność poniewierać ludźmi.
Pozostaje jeszcze sprawa tej nieszczęsnej eksmisji, która tak zbulwersowała świat, że aż zasłużyła na cały, dość spory artykuł w gazecie. Dotyczy osoby przewlekle somatycznie chorej, która powinna zostać umieszczona w instytucji wyspecjalizowanej w opiece nad takimi pacjentami. DPS w Borzęcinie (jak to już było powiedziane) nie należy do tej kategorii placówek. Po długiej wymianie korespondencji musiał to wreszcie przyznać również GOPS który skierował tę osobę do DPS. W artykule wyrażona została obawa, że biedny ciężko niesprawny człowiek zostanie wystawiony za bramę i pozostawiony samemu sobie. Nie wiadomo gdzie miał być przewieziony. Otóż doskonale wiadomo, gdzie miał być przewieziony. Bardziej prawidłowo powinno być napisane, że po prostu Autorka tego artykułu nie wiedziała, gdzie ma być przewieziony. Żaden DPS nikogo za bramę nie wyrzuca, żeby umierał na mrozie pod płotem. Czasem należy kogoś przenieść gdzie indziej i takie przypadki regulują procedury. Osoba opuszczająca DPS, jeżeli nie jest przewożona od razu do innego, właściwego DPS, wraca pod opiekę GOPS gminy swojego zamieszkania. Tak miało być i w tym przypadku. A pani dyrektor nie brała udziału w tym, ponieważ jest na zwolnieniu lekarskim. Jest w siódmym miesiącu ciąży i — co oczywiste – musi się chronić przed prymitywizmem. Swoją drogą, to ogromne niedopatrzenie, że wyprowadzka nie została wówczas konsekwentnie doprowadzona do końca.
W Ośrodku przebywa obecnie 78 Pensjonariuszy. Z częścią z nich rodziny się nie kontaktują, ale są i tacy, którzy są odwiedzani kilka razy w tygodniu, lub 2, 3 razy w miesiącu, w zależności od odległości, w jakiej zamieszkują rodziny. Bywają tacy, którzy są odwiedzani kilka razy w roku, ponieważ rodziny pracują za granicą i nie mają możliwości często przyjeżdżać do Kraju. Czy gdyby było tak źle, to ktoś — zwłaszcza z tych przyjeżdżających kilka razy w tygodniu – coś by przecież zauważył? Nigdy nie było żadnych skarg od rodzin kilkudziesięciu innych podopiecznych. Nie dziwne to? Do tych trzech oczywiście nikt nie przyjeżdża, a rodziny omijają ich szerokim łukiem. Czy to również o czymś nie świadczy?
Z opisu ukrzywdzonych i co najważniejsze, niepełnosprawnych (to podkreślają co drugie zdanie) wyłania się obraz Ośrodka niczym jakiegoś obozu koncentracyjnego. Sceny dantejskie i zatrważające. I tylko takie jedno pytanie ciśnie się na usta: jak wam tak strasznie źle, to dlaczego po prostu nie zmienicie Ośrodka na inny, który będzie lepszy? Dlaczego zębami i pazurami się trzymacie właśnie tego miejsca? To proste, przebywamy tu, bo nigdzie indziej nikt by sobie nie pozwolił na tak niewiarygodne fifrokowanie.
Docelowo w Ośrodku może być 100 pensjonariuszy, bo dla tylu osób został ten DPS zaplanowany. Trzy osoby spowodowały, że pozostali pensjonariusze zaczynają się bać. Zaczęło się „pożyczanie” pieniędzy od innych pensjonariuszy, zwłaszcza kobiet, które to pieniądze oczywiście nie są oddawane, bo z resztą czego miałyby niby być oddawane. Panie w podeszłym wieku po prostu boją się agresywnych i wulgarnych współmieszkańców, którzy poczuli, że są praktycznie bezkarni. Obowiązkiem zarówno dyrekcji Ośrodka, jak i pozostałych instytucji jest zapewnienie tym osobom należnego im spokoju i poczucia bezpieczeństwa. Tego powinny domagać się rodziny tych osób. Nie można w nieskończoność tolerować sytuacji, gdzie trzech pensjonariuszy, którzy trafili tu przez pomyłkę, bo nigdy nie powinni byli zostać umieszczeni w tym domu, tylko w innych bardziej wyspecjalizowanych i dostosowanych do ich sytuacji osobistej instytucjach, terroryzuje wszystkich. Sprawę trzeba załatwić szybko, bo sytuacja tego wymaga. Już i tak wszystko trwa w sposób niewyobrażalnie długi i nie do zaakceptowania. To nie jest uczciwe wobec kilkudziesięciu starszych, schorowanych i bezradnych ludzi, żeby narażać ich w ostatnim okresie ich życia na strach i brak poczucia bezpieczeństwa z powodu nieuzasadnionej przewlekłości postępowania i poddawanie się ordynarnemu szantażowi emocjonalnemu. Domagają się współczucia dla siebie, a co ze współczuciem dla kilkudziesięciu pozostałych pensjonariuszy?
Zakończyły się ferie zimowe, czas przerwy od szkolnych zajęć dla dzieci i młodzieży oraz intensywnej pracy dla wszystkich organizatorów zimowego wypoczynku. Jak co roku, Gminny Ośrodek Kultury w Borzęcinie przygotował – prawie na każdy dzień dwutygodniowego odpoczynku – mnóstwo atrakcji dla uczniów z gminy. Sporym zainteresowaniem cieszą się wyjazdy, ale także turnieje i zawody rozgrywane na terenie gminy. Poniżej krótkie zestawienie zrealizowanych zadań.
12 stycznia – dyskoteka dla ZPiT „Mali Borzęcanie” – zorganizowana z myślą o obecnych członkach Zespołu. Pracownicy GOK zadbali o dobrą atmosferę oraz poczęstunek dla uczestników. W zabawie brało udział około 50 osób.
13 stycznia – Gminny Konkurs Kolęd i Pastorałek zorganizowany wspólnie z Parafią pw. NNMP w Borzęcinie Górnym. Wzięło w nim udział 18 solistów oraz 5 zespołów. Każdy z uczestników otrzymał pamiątkowy dyplom oraz drobny słodki upominek, zwycięzcy – dodatkowo – statuetki. Wyniki Konkursu: Kategoria soliści – szkoła podstawowa klasy I-III: 1. miejsce – Amelia Florczak, 3. miejsce – Igor Kapa; Kategoria soliści – szkoła podstawowa klasy IV- VI: 1. miejsce – Natalia Styrna, 2. miejsce – Oliwia Białek , 3. miejsce – Martyna Pawlik; Kategoria soliści – szkoła podstawowa klasy VII- VIII i gimnazjum klasa III: 1. miejsce – Magdalena Płachno, 2. miejsce – Weronika Czesak, 3. miejsce – Anna Kiczka. Kategoria zespoły 1. miejsce – „Borzęckie Słowiki”, 2. miejsce – Schola z Borzęcina Górnego, 3. miejsce – Zespół z Bielczy.
14 stycznia – Wyjazd od Parku Wodnego w Tarnowie – w wyjeździe wzięło udział 48 dzieci.Koszt przejazdu finansował GOK, uczestnicy płacili za bilet wstępu na baseny. Ponadto w świetlicy w Borzęcinie Górnym odbyły się bezpłatne zajęcia nauki gry w szachy.
15 stycznia – Przedstawienie teatralne dla dzieci pt. „Pinokio” oraz dyskoteka dla dzieci – w sali imprez GOK dzieci obejrzały przedstawienie Teatru Lalek pt. „Pinokio”. Po przedstawieniu ponad 200 osób bawiło się podczas dyskoteki zorganizowanej wspólnie z Parafią pw. Narodzenia NMP w Borzęcinie Górnym.
16 stycznia – Wyjazd na Tor Kartingowy do Tarnowa – blisko 60-osobowa grupa dzieci i młodzieży udała się na tor kartingowy do Tarnowa, zabawa była wyśmienita, uczestnicy płacili za bilet wstępu natomiast przejazd zapewnił GOK.
17 stycznia – Gminny Turniej Tenisa Stołowego „O nagrodę Wójta Gminy Borzęcin Janusza Kwaśniaka” – wzawodach wzięło udział14 zawodników. Do finału zakwalifikowało się 4 z nich, gdzie po rozegraniu serii meczów w systemie „każdy z każdym” wyłoniono zwycięzców. Pierwsze miejsce zajął Hubert Rogóż, drugie Janusz Mieszkowski, a trzecie Konrad Rychlicki.
18 stycznia – Wyjazd do kina na film pt. „Ralph Demolka w Internecie” – wyjazdy do kina cieszą się dużym zainteresowaniem wśród dzieci. Odwiedziliśmy kino nie lada grupą – autobusy przywiozły aż 90 osób z całej gminy Borzęcin. Tradycyjnie dzieci płaciły za bilet wstępu do kina, przejazd finansował GOK w Borzęcinie.
19 stycznia – Na Gminną Dyskotekę dla Dzieci i Młodzieży w Bielczy mógł przyjść każdy młody mieszkaniec gminy Borzęcin. Minutą ciszy upamiętniono tragicznie zmarłego Prezydenta Gdańska. Od godz. 19:00 rozpoczęto dyskotekę dla dzieci. Po nich – do północy – bawiła się młodzież. W dyskotece wzięło udział około 60 osób.
21 i 25 stycznia – Wyjazd na kręgle do Brzeska – w trakcie trzygodzinnego pobytu na kręglach każdy z uczestników wyjazdu miał możliwość spróbowania swoich sił; rozgrywki prowadzono w dwóch grupach, po 20 osób na 4 torach. Na wyjazd było tylu chętnych, że 25 stycznia GOK zorganizował ponowny wyjazd dla kolejnych 40 osób. Ponadto, w świetlicy w Borzęcinie Górnym odbyły się bezpłatne zajęcia nauki gry w szachy.
22 stycznia – Wycieczka na baseny termalne do Chochołowa – wczesnym, bardzo mroźnym porankiem 60-osobowa grupa dzieci i młodzieży wraz z opiekunami udała się na baseny termalne do Chochołowa. Wizyta w Chochołowskich Termach jest stałym oraz najbardziej wyczekiwanym punktem programu Ferii. GOK sfinansował przejazd autokarem, uczestnicy płacili za bilet wstępu, obiad i dodatkowe ubezpieczenie.
23 stycznia – w tym dniu zorganizowano zajęcia świetlicowe – darmowy dostęp do komputera z internetem, możliwość zagrania w tenisa stołowego, piłkarzyki czy bilard oraz wszelkiego rodzaju gry będące na wyposażeniu świetlic z pewnością sprawiły, że długi zimowy wieczór stał się o wiele ciekawszy.
24 stycznia – Feryjny Turniej Szachowy „O Puchar Dyrektora GOK Piotra Kani” – turniej przeznaczony był dla uczniów szkół podstawowych i gimnazjalnych, obowiązywał w nim szwajcarski system rozgrywek na dystansie 9 rund. Tempo gry to 15 minut dla zawodnika. W zawodach wystartowało 38 młodych szachistów z kilku klubów w Małopolsce, w tym również zawodnicy z sekcji szachowej działającej od kilku lat w GOK Borzęcin. Zwyciężył Jakub Lenart reprezentujący Klub Szachowy Kana Tarnów, drugi był Wojciech Urbański – Klub Szachowy TS Wisła Kraków, a trzeci Jakub Micuła – Klub Szachowy UKS Goniec Staniątki. Trzech najlepszych zawodników z gminy Borzęcin to: Patryk Siudut, Dominik Knap oraz Wojciech Żurek – wszyscy z sekcji szachowej GOK w Borzęcinie.
25 stycznia – Gminny Turniej Gry w Bilard „O nagrodę Dyrektora GOK Piotra Kani” – świetlica GOK w Borzęcinie Górnym stała się areną zmagań entuzjastów gry w bilard. Wśród dzieci, po rozegraniu serii meczów w systemie „każdy z każdym”, pierwsze miejsce zajął Wojciech Gacoń, drugie wywalczył Maksymilian Jaworski, a trzecie Krystian Mieszkowski. W kategorii „młodzież oraz dorośli” w szranki stanęło 13 zawodników. Do finału zakwalifikowało się 4 z nich, gdzie po rozegraniu serii meczów pierwsze miejsce wywalczył Bartłomiej Imiołek, drugi był Marek Woźniak, a na trzecim miejscu uplasował się Dominik Mieszkowski. Trzech najlepszych zawodników w każdej kategorii otrzymało nagrody rzeczowe oraz pamiątkowe dyplomy.
26 stycznia – Tradycyjnie już zakończenie ferii zimowych odbyło się w Warysiu, gdzie rozegrane zostały Zawody Strzeleckie dla Dzieci i Młodzieży „O Puchar Przewodniczącego Rady Gminy Czesława Małka”. Do zawodów zgłosiło się 45 uczestników, co tylko potwierdza, że strzelectwo jest bardzo popularnym sportem w gminie. Zawody zostały rozegrane w pięciu kategoriach. Wyniki: Dziewczęta do lat 12: Kornelia Biernat (38pkt.), 2. Marta Szumigraj (30 pkt.), 3. Izabela Książek (21 pkt.). Chłopcy do lat 12: Olaf Wróblewski (23 pkt.), 2. Eryk Klecki (19 pkt.), 3. Adrian Klecki (17 pkt.). Dziewczęta 13-16 lat: Amelia Kwaśniak (36 pkt.), 2. Julia Machalska (35 pkt.), 3.Matylda Rogóż (34 pkt.). Chłopcy 13-16 lat: Jakub Biernat (41 pkt.), 2. Bartosz Bogusz (38 pkt.), 3. Dominik Mieszkowski (31 pkt.). Szkoła średnia: Piotr Kieroński (43 pkt.), 2. Agnieszka Widło (39 pkt.), 3. Adrian Cisak (38 pkt.)
Podczas zawodów uczestnicy otrzymali ciepły posiłek, herbatę i ciastka. Poczęstunek oraz nagrody ufundował Gminny Ośrodek Kultury w Borzęcinie oraz Urząd Gminy. Wręczył je współpracujący przy organizacji imprezy prezes Koła Strzeleckiego LOK w Bielczy Zygmunt Szawernoga.
– Pieczołowicie przygotowany program imprez i wyjazdów, jaki młodym mieszkańcom z gminy Borzęcin zaoferował GOK w Borzęcinie wymagał wiele sił i zaangażowania, ale skutkował tym, że skorzystało z niego mnóstwo osób, a każdy zainteresowany mógł znaleźć w nim propozycję dla siebie i dobrze spędzić czas zimowego odpoczynku. Styczeń był także miesiącem organizacji wielu innych imprez: spotkań opłatkowych i seniorów w miejscowościach gminy, przedstawień teatralnych i koncertów kolęd, które również współorganizowaliśmy. Dziękuję za ten czas wytężonej pracy wszystkim moim współpracownikom, którzy bardzo dobrze wywiązali się ze swoich obowiązków, niekiedy nawet kosztem własnego zdrowia – komentuje Piotr Kania, dyrektor GOK Borzęcin.
Siatkówka w Brzesku ma bogatą i trzeba powiedzieć, imponującą historię. W czasach kiedy jeszcze nie było Carlberga S.A. tylko Browar Okocim S.A. a główna siedziba tej założonej przez baronów Goetz-Okocimskich firmy znajdowała się w Brzesku, swoje złote lata miał K.S. Okocimski Brzesko. Funkcjonował wówczas jako klub wielosekcyjny. Wśród tych sekcji była również sekcja siatkarska. Trenujący i tworzący wówczas zespół zawodnicy osiągali takie sukcesy, że siatkówka w Brzesku była nie mniej popularna niż piłka nożna. Stara hala do squasha wybudowana ongiś przez baronów Goetzów w pałacowym parku, była zawsze wypełniona po brzegi. W sezonie 1998/99 grali nawet w pierwszej lidze ogólnopolskiej serii B. W Brzesku nie było wówczas obiektu spełniającego wymogi stawiane przez Polski Związek Siatkówki, więc mecze „u siebie” rozgrywane były w Bochni. Popularność siatkówki w Brzesku była wówczas ogromna, wielu młodych zachęconych sukcesami brzeskich siatkarzy, garnęło się do tego sportu i tez chciało spróbować swoich sił. Wiadomo że verba docent, exempla trahunt – słowa pouczają, przykłady pociągają. Nic tak nie zachęca i nie popularyzuje sportu jak sukcesy osiągane przez reprezentacyjną drużynę. Tak jest w przypadku drużyny narodowej w skali całego kraju, i tak jest w przypadku dobrej drużyny w regionie – wszyscy chcą naśladować mistrzów. Dobra, osiągająca sukcesy drużyna jest najskuteczniejszą lokomotywą ciągnącą sport masowy, a sport masowy z kolei przyczynia się do wyłuskiwania nowych talentów i nieustannego zasilania drużyny wyczynowej świeżą krwią. Tak to działa i tak powinno być zorganizowane, aby przynosiło sukcesy przez wiele lat. Popularność siatkówki w mieście była tak ogromna, że w 1985 roku założony został Międzyszkolny Klub Sportowy „GRYF” Brzesko. Gryf, to oczywiście nawiązanie do herbowego gryfa Gminy Brzesko. Jednym z założycieli był pan Józef Kaczmarczyk – wieloletni prezes Klubu.
Treningi i mecze odbywały się w sali gimnastycznej przy Szkole Podstawowej nr 2. Głównym celem i misją Klubu było szkolenie młodzieży, która w przyszłości miała zasilić sekcję siatkarską seniorów OKS. Od początku poziom wyszkolenia był bardzo wysoki. Były nawet takie czasy, kiedy młodzicy byli notowani na 5 miejscu w Polsce a juniorzy na 7. Można więc powiedzieć, że MKS „GRYF” Brzesko był w ścisłej krajowej elicie. Przyszły jednak chude lata i w OKS seniorska siatkówka została zlikwidowana. Ze względów ekonomicznych konieczna stała się redukcja ilości sekcji sportowych i siatkarze nie mieli szans w rywalizacji z piłkarzami. Tak to już jest, że piłka nożna zawsze wygra z każdą inną dyscypliną – c’est la vie, trzeba to po prostu przyjąć do wiadomości. Tak więc wspaniale wyszkoleni zawodnicy MKS GRYF Brzesko po osiągnięciu wieku seniora pozostawali w próżni. Ci którzy byli na tyle zdeterminowani aby dalej kontynuować swoja karierę sportową, zmuszeni byli do szukania sobie klubów w innych, niejednokrotnie bardzo odległych ośrodkach. Większość jednak po prostu kończyła przygodę z siatkówką, w najbardziej dynamicznym okresie swojego życia. Przez pewien czas w Woli Dębińskiej funkcjonowała sekcja siatkówki seniorów, której trzon stanowili właśnie wychowankowie MKS GRYF Brzesko. Wolania jednak zakończyła swoje istnienie, i tym samym po raz kolejny siatkarze seniorzy pozostali w próżni. Wówczas Rafał Banaś doprowadził do tego, że w MKS Gryf powstała sekcja seniorska. Zawodnicy sami sobie kupowali sprzęt sportowy, ponosili wszystkie koszty związane z organizacją meczów i wszelkie opłaty wynikające z cennika MZPS. Tej godnej podziwu determinacji wystarczyło jednak tylko na jeden sezon, po czym, wobec braku szans na jakiekolwiek wsparcie, wszystko po raz kolejny upadło.
No cóż, nie ma co płakać, tylko zabrać się do roboty i po raz kolejny wszystko zbudować od zera. Jak bowiem głosi starożytne polskie powiedzenie: do czterech razy sztuka! Na wiosnę ubiegłego roku około 20 młodych pasjonatów siatkówki ponownie zaczęło się regularne spotykać na treningach. O pomoc poprosili pana Wiesława Gibesa, który w Brzeskiej siatkówce jest od lat uznaną i niekwestionowaną marką. Widząc zaangażowanie młodych, zgodził się bez wahania. To właśnie jest cecha trenera z charyzmą. Charyzma to taki bezinteresowny dar dany niektórym ludziom. Nikt nie zgadnie dlaczego tak jest, że jeden człowiek to ma, a inny nie. Trener Gibes widząc diamenty, postanowił użyć swoich umiejętności i oszlifować diamenty aby stały się brylantami. Trzeba uczciwie przyznać, że trafił swój na swego. Zawodnicy i trener ponownie od podstaw stworzyli doskonale współpracujący team, a rezultaty możemy obserwować od jesieni z coraz szerzej otwartymi oczami. Zanim podjęta została decyzja czy startować w formalnej lidze, do Brzeska były zapraszane zespoły które już w II lidze małopolskiej występują od lat. Okazało się, że większość z nich była przez gospodarzy ogrywana. To był sygnał, że Gryfianie (a może Gryfici?) z Brzeska są gotowi stanąć do rywalizacji na ligowym parkiecie. Już w inauguracyjnym meczu brzescy zawodnicy sprawili niespodziankę (chociaż kto wie czy była to znowu aż taka niespodzianka). W każdym razie, na wyjeździe pokonali Orła Ciężkowice – jednego z faworytów. Potem było jeszcze lepiej. Dość powiedzieć, że z dotychczas rozegranych meczów, tylko jeden nie poszedł po myśli naszych siatkarzy, wszystkie pozostałe zostały wygrane. Można więc powiedzieć, że dobrze im idzie. Stanowią doskonale zgraną drużynę i są dobrze przygotowani, dlatego wygrywają z bardziej doświadczonymi zespołami. Lotem błyskawicy (a raczej bardziej precyzyjnie, lotem fejsbukowych udostępnień) rozeszła się wieść jak zawodnicy Gryfa wymiatają w lidze, i na ich mecze przychodzi coraz więcej kibiców, co oczywiście bardzo cieszy, bo dla młodej drużyny to ogromne wsparcie – głośny doping i oklaski, to paliwo które daje motywację do jeszcze większego wysiłku. Dobrzy kibice to skarb, power dla zespołu, to ten siódmy zawodnik na parkiecie. Drużyna składa się tylko z wychowanków klubu i to jest dobre, dzięki temu wszyscy świetnie się dogadują.
Obecnie drużyna liczy 13 zawodników:
Imię i Nazwisko
Rocznik
Wzrost
Pozycja
Artur Boroń
2001
186
środkowy
Kacper Chrabąszcz
1999
185
atakujący
Sebastian Gibes
1997
194
przyjmujący
Cyryl Górnisiewicz
1999
184
atakujący
Jan Kopacz
2001
180
libero
Dawid Mączka
1997
183
przyjmujący
Paweł Mleczko
1988
183
rozgrywający
Paweł Pukal
1996
180
libero
Jakub Rosa
1999
193
przyjmujący
Fabian Szylar
1999
185
środkowy
Dariusz Wnęk
2001
183
rozgrywający
Kacper Zduleczny
1997
191
atakujący
Karol Zduleczny
1999
186
środkowy
Niektórzy z wcześniej trenujących, nie mając w Brzesku szans na kontynuowanie kariery sportowej, zostali wypożyczeni do różnych znaczących klubów. Jeździliśmy do Jastrzębia kibicować i wspierać Karola Gdowskiego (brązowy medalista mistrzostw Polski i mistrz polski w kadetach), ale chłopaki grają również w takich klubach jak: AGH Kraków (1 liga), Legia Warszawa (2 liga), Effector Kielce (1 liga). My zostaliśmy – mówi Kacper Chrabąszcz, który gra na pozycji atakującego, a dodatkowo zajmuje się prowadzeniem strony Klubu.Wszyscy są jeszcze młodzieżowcami. Wspiera ich kilku studentów, ale to również wychowankowie MKS Gryf.
Klub na razie wspiera głównie gmina Brzesko, ale są to bardzo skromniutkie środki. Na dokładkę trudność polega na tym, że środki są przekazywane dopiero gdzieś w marcu. Dla piłkarzy to mniejszy problem, ponieważ w okresie zimowym mają przerwę w rozgrywkach ligowych, więc jakoś mogą przetrwać. Jednak dla siatkarzy problem jest ogromny, ponieważ dla nich właśnie zima to środek sezonu rozgrywkowego, co oczywiście generuje związane z tym duże koszty, a pieniędzy akurat wtedy zupełnie nie ma. Ale powoli pojawiają się i inni mecenasi, np. Firma Proster, której zawodnicy dziękują za nowe stroje, bo te stare to spadek poprzednich seniorach i są już trochę porozciągane. Pomagają też właściciele Centrum Rozrywkowo-Konferencyjnego Planeta, drukarni BoWa,Invest – Jacek Sala, właściciel restauracji i hotelu August, właściciel szkoły nauki j. angielskiego metodą Helen Doron
Być może teraz, kiedy zawodnicy udowodnili swoim poświęceniem i pięknymi wynikami, że warto w nich zainwestować, uda się te środki zwiększyć. Być może uda się zaprosić również innych potencjalnych sponsorów do wsparcia brzeskiej siatkówki. Obecnie w Brzesku istnieje nawet więcej niż wystarczająca baza sportowa do rozgrywania nawet najbardziej prestiżowych zawodów. Jest też ogromny potencjał ludzi, zarówno zawodników jak też doświadczonej i gotowej do poświęceń kadry trenerskiej, zmarnować coś takiego to byłby po prostu grzech zaniedbania. Rolą władz jest zatroszczyć się aby talenty i potencjał mieszkańców mógł w pełni się rozwijać. To przecież doskonale promuje gminę na zewnątrz. Brzesko stać na to aby mieć drużynę siatkarską na najwyższym poziomie, i nie ma powodu aby z tego nie skorzystać. Nie można też nie poszanować aż tak ogromnej desperacji miłośników siatkówki. Sam los chce, żeby ten sport w Brzesku się rozwijał, bo mimo tak ogromnych przeciwności, sekcja nieustannie się odradza.
Są w Brzesku wielkie firmy, do których działacze Gryfa nie mają szans się przebić, może radni jakoś się zaangażują i trochę pomogą? Może w tym dziurawym budżecie znajdzie się jakieś dodatkowe parę złotych dla brzeskiego Gryfa?. Co prawda, jak wiadomo, z pustego i Salomon nie naleje, ale chodzą słuchy, że nowy burmistrz Tomasz Latocha jest dużo lepszy od Salomona, więc kto wie? Gdyby też burmistrz w swoim niezwykle napiętym terminarzu znalazł czas, aby raz na dwa tygodnie, wspólnie z juniorem zagościć na trybunie aby dopingować zawodników, to byłoby pięknie i wielce zaszczytnie. Poza tym jak wiadomo: verba docent, exempla trahunt – słowa pouczają, przykłady pociągają. Jak głosi starożytne polskie powiedzenie: za burmistrza garniturem, wszystkie brzeskie vipy sznurem! W każdym razie V-ce Starosta Pan Maciej Podobiński, na meczach już od dawna regularnie bywa. Burmistrz przecież nie gorszy więc też powinien się pokazać. Zawodnicy serdecznie zapraszają, a i kibicom pewnie będzie miło poklaskać w dobrym towarzystwie. Miło widzieć że burmistrz to nie gość z parku sztywnych, tylko normalny człowiek, a krzesełko na trybunach nie jest zbyt twarde dla jego ….osoby.
Wojciech Wojdak, najbardziej utytułowany sportowiec Ziemi Brzeskiej, który na brzeskiej krytej pływalni jako mały chłopiec pod czujnym okiem Marcina Kacera poznawał pierwsze tajniki sztuki pływania, zdecydował się na opuszczenie Brzeska i przeprowadzkę do Warszawy. Jak sam napisał na swoim profilu na FB, powodem była konieczność zracjonalizowania treningów. Zawodnik tej klasy, aby odpowiednio przygotować się do zawodów, musi trenować na basenie o wymiarach olimpijskich. Takiego w Brzesku nie ma. Najbliższy taki obiekt znajduje się w Dębicy. Oznaczało to konieczność dwukrotnego dojazdu w ciągu dnia na treningi i codziennego przejeżdżania samochodem aż 250 kilometrów. Na dłuższą metę takie rozwiązanie nie jest do przyjęcia dla nikogo. Właśnie to stało się powodem, dla którego Wojtek Wojdak zdecydował się na zmianę barw klubowych i przeprowadzkę do Warszawy. Przeprowadzka oznacza też zmianę trenera, ponieważ Marcin Kacer, który po olimpiadzie w Rio de Janeiro, która nie była dla Wojtka zbyt pomyślna, podjął się ponownie Jego trenowania i doprowadził do wielkich światowych sukcesów, nie chciał zmieniać swojego miejsca zamieszkania. Wraz z rodziną mieszka w nieodległych Zgłobicach i tu widzi swoją dalszą przyszłość. Dla Brzeska to ogromna okazja, aby po 2,5 rocznej przerwie jeden z najbardziej utalentowanych trenerów ponownie mógł zacząć trenować naszą młodzież. Marcin Kacer ma fenomenalny talent i intuicję do wyszukiwania uzdolnionych zawodników. Swoją karierę instruktora pływania zaczynał na brzeskiej pływalni, ucząc dzieci i młodzież pływania od podstaw. Przez lata nauczył pływać na wysokim poziomie setki osób. Wielu młodych ludzi pod jego okiem doskonaliło pływacki kunszt i bez problemów zdobyło uprawnienia ratownika wodnego. Ekipa ratowników z brzeskiej pływalni zdobyła na zawodach w Nowym Sączu mistrzostwo Małopolski. Brzescy ratownicy stanowili coś na kształt „specjalsów” w wojsku, to znaczy byli w Małopolsce absolutną elitą.
Pierwszym zawodnikiem wypatrzonym przez Marcina Kacera był Sergiusz Sorys, który następnie poszerzył swoje zainteresowania sportowe o bieganie i strzelanie i szermierkę. Po ukończeniu gimnazjum w Brzesku uczył się w Szkole Mistrzostwa Sportowego w Łomiankach pod Warszawą, był zawodnikiem Legii Warszawa i wszedł nawet do Kadry Polski w czwórboju nowoczesnym, z którą to drużyną zdobył czwarte miejsce na mistrzostwach świata w Egipcie. Kolejnymi byli Krystian Bałabuch i najbardziej utytułowany Wojtek Wojdak. Był też Ksawery Masiuk, ale kiedy trener Marcin Kacer podjął się po olimpiadzie w Rio de Janeiro prowadzić Wojtka Wojdaka i nie mógł już dłużej prowadzić sekcji w Brzesku, Ksawery uznał wraz z rodzicami, że lepiej będzie przeprowadzić się do Warszawy i tam trenować w Szkole Mistrzostwa Sportowego. Jest teraz zawodnikiem Legii Warszawa. W ubiegłym roku zdobył złoty medal na Mistrzostwach Polski Juniorów w sztafecie na dystansie 4 × 100 stylem zmiennym. Ksawery mieszkał w Tarnowcu, ale przyjeżdżał codziennie dwa razy do Brzeska na treningi właśnie ze względu na sławę i prestiż, jakim w środowisku pływackim jest obdarzany Marcin Kacer.
Brzesko powinno zaproponować Panu Marcinowi Kacerowi interesujące warunki pracy na naszym obiekcie jako trenerowi. Można wdrożyć specjalny program „przesiewowy” przez serię zawodów dla dzieci, mający na celu pomóc wyłuskać najbardziej utalentowanych, którzy następnie mogliby być trenowani w sekcjach prowadzonych przez BOSiR i startować w rywalizacji sportowej. Już obecnie zawodnicy uzyskują bardzo dobre wyniki. W połączeniu z talentem Marcina Kacera oraz jego brata Michała Kacera, który również trenuje brzeskich pływaków, jest realna szansa, że Brzesko mogłoby się stać najlepszym ośrodkiem szkoleniowym w sporcie pływackim w naszej części Małopolski, z powodzeniem rywalizującym z ośrodkiem w Krakowie. Mamy utalentowaną i chętną do pracy młodzież, mamy pływalnię, za miedzą jest szkoła, w której może być uruchomiona klasa sportowa. Możemy mieć zespół najlepszych trenerów pływania z samym Marcinem Kacerem. Może olimpijczyk nie ma warunków, aby trenować w Brzesku, ale mamy warunki, aby wychować jeszcze kolejnych przyszłych olimpijczyków. Potem pójdą w szeroki świat, ale fundamenty swojego mistrzostwa zbudują w Brzesku pod okiem najwspanialszego trenera, jakiego w życiu poznałem, pod którego okiem doskonaliłem swoje umiejętności pływania i zdobyłem stopień młodszego ratownika WOPR.
W ostatni piątek w Domu Ludowym w Porębie Spytkowskiej odbyło się tradycyjne już noworoczne spotkanie, strażaków ochotników z terenu naszej gminy.
Udział w nim wziął oczywiście burmistrz Brzeska Tomasz Latocha jako wieloletni działacz i przyjaciel OSP oraz aktywny strażak jednostki OSP Szczepanów który jeszcze niedawno wyjeżdżał do akcji ratunkowych. Zebrali się również Prezesi i naczelnicy OSP z naszego terenu.
Na spotkaniu miło było strażakom gościć również wicestarostę Macieja Podobińskiego, jako człowiek który zawsze zabiegał o inwestycje drogowe w powiecie brzeskim bardzo dobrze rozumie z jakimi problemami spotykają się na codzień druchowie.
Obecny był również Adrian Zaleśny – wiceprzewodniczący rady miejskiej – który również od lat aktywnie działa w jednostce OSP Poręba Spytkowska.
Udział wzięli : Marian Zalewski prezes zarządu oddziału powiatowego OSP RP wraz z kapelanem strażaków – księdzem Grzegorzem Sroką.
Całe spotkanie przebiegło w bardzo miłej atmosferze, zakończyło się wspólnym śpiewaniem kolęd.
Powiatowa i Miejska Biblioteka Publiczna w Brzesku serdecznie zaprasza do obejrzenia wystawy „Skarby regionu: kościół Nawiedzenia Najświętszej Maryi Panny w Iwkowej”, która została zorganizowana, aby przybliżyć mieszkańcom miasta Brzeska i powiatu brzeskiego ten ciekawy obiekt architektoniczny i ukazać zaangażowanie społeczne jakie mieszkańcy gminy Iwkowa włożyli w odrestaurowanie budynku. W skład niniejszej ekspozycji wchodzą zdjęcia autorstwa Małgorzaty Gutowicz oraz Katarzyny Jasnos, udostępnione przez Gminny Ośrodek Kultury w Iwkowej. Iwkowski kościół jest jedną z najstarszych drewnianych świątyń zachowanych na terenie Małopolski. Ten zabytek jest ważnym miejscem na Szlaku Architektury Drewnianej i pretendentem do wpisu na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO.
Staraniem mieszkańców, w szczególności dzięki wielomiesięcznej pracy bibliotekarzy Gminnej Biblioteki Publicznej w Iwkowej powstała ciekawa publikacja będąca upamiętnieniem obchodów 500-lecia istnienia kościoła. Nosi ona tytuł Kościół pw. Nawiedzenia Najświętszej Maryi Panny w Iwkowej : 1518-2018. Zespół redakcyjny, na czele z Bernadetą Klimek – kierownikiem Gminnej Biblioteki Publicznej w Iwkowej dołożył wszelkich starań aby zaprezentować historię i współczesność świątyni w profesjonalnej formie. Z książką można zapoznać się w Dziale Bibliograficzno-Informacyjnym PiMBP w Brzesku, a także zakupić w Bibliotece w Iwkowej.
Wystawę można oglądać na I piętrze hallu głównego Regionalnego Centrum Kulturalno-Bibliotecznego w Brzesku do 30 czerwca 2019 roku. Mamy nadzieję, że przygotowana ekspozycja zachęci wielu z nas do zapoznania się z tą lokalną perełką architektury drewnianej.