W piątek 11 lutego 17-to letni Kamil Pajor z Brzeska, który zachorował na ostrą białaczkę limfoblastyczną, został poddany zabiegowi transplantacji szpiku kostnego w Uniwersyteckim Szpitalu w Prokocimiu. Transplantacja została poprzedzona dramatycznym poszukiwaniem „genetycznego bliźniaka” dla Kamila, który mógłby zostać dawcą szpiku i tym samym umożliwić lekarzom podjęcie akcji mogącej uratować Kamilowi życie. „Bliźniak genetyczny” to określenie potoczne, a nie medyczne. Oznacza osobę, której antygeny zgodności tkankowej są takie same, jak nasze własne. Zgodność, która pozwala na wykonanie przeszczepienia wynosi 9-10 cech tkankowych, w wyjątkowych sytuacjach – 8. Im wyższa jest zgodność, tym większe szanse na powodzenie przeszczepienia, tym niższe ryzyko pojawienia się reakcji „przeszczep przeciwko gospodarzowi”. Prawdopodobieństwo znalezienia „genetycznego bliźniaka’ jest bardzo małe, wynosi 1: 20.0000, w przypadku rzadkiego genotypu, nawet 1 do kilku milionów.
Setki osób w Brzesku zgłosiło się do bazy dawców, ale dawca dla Kamila znalazł się gdzieś w Polsce. Jest to jeszcze jeden przykład na to, że warto się wpisać do bazy dawców, bo naprawdę nigdy nie wiadomo, gdzie ktoś w Polsce czy nawet gdzieś za granicą czeka na ratunek, na swojego ”genetycznego bliźniaka” który uratuje mu życie. W przypadku Kamila udało się znaleźć dawcę. Wiadomo tylko że jest to silny młody mężczyzna i zgodność genowa wynosi 100%. Nawet grupa krwi jest ta sama, choć to akurat nie jest aż tak ważne. W każdym razie, jeżeli chodzi o dawcę, to lepszego już po prostu nie można było znaleźć.
Zespół medyczny w Prokocimiu mógł rozpocząć przygotowywanie Kamila do transplantacji. Oznaczało to kilka serii bardzo ostrej chemii. W jej wyniku organizm Kamila był bardzo osłabiony. Spadały leukocyty, hemoglobina, płytki krwi. Zdrowy człowiek może mieć ok 6000 leukocytów. Po takiej siedmiodniowej chemii, leukocyty mogą spaść nawet zaledwie do …40! To ogromne obciążenie dla organizmu. Organizm traci odporność – często leje się krew z nosa, twarz i przełyk jest jakby spalony ogniem, to efekt uboczny spadających leukocytów. Po serii chemii, następowała akcje odbudowywania zrujnowanego organizmu. Tempo odbudowy zależy od siły osobniczej danego organizmu. Aby można było zaaplikować kolejną dawkę chemii, leukocyty muszą wynosić co najmniej 1000. Gdyby było mniej, to organizm mógłby po prostu tego nie przetrzymać. Do tego doszedł jeszcze dodatkowy poważny i zupełnie niespodziewany stres całej rodziny – poważne nieporozumienia w Klinice, które zaowocowały złożeniem wypowiedzenia przez lekarzy. Klinika w Prokocimiu wstrzymała przyjęcia pacjentów, chcieli też wypisać Kamila do domu. Zdając sobie sprawę, że wypisanie do domu może oznaczać, że Kamil po prostu nie zostanie przyjęty ponownie, co w jego straszliwie wyniszczonym chemią stanie, byłoby praktycznie wyrokiem, rodzice nie zgodzili się na opuszczenie Kliniki. Na szczęście kryzys z lekarzami udało się zażegnać w takim stopniu, że planowany termin transplantacji nie został zagrożony.
W ostatnim etapie, już po przewiezieniu na Oddział Transplantologii, aplikowana jest jeszcze kolejna bardzo mocna seria chemii i dodatkowo radioterapia. Ma to na celu „wypalić” stary szpik, aby zrobić miejsce dla nowego. Kamil przeszedł całą tę drogę i obecnie następuje finał, czyli zabieg transplantacji. Jeżeli wszystko się powiedzie, to nastąpi okres odbudowy organizmu, który potrwa co najmniej miesiąc, ale wszystko zależy oczywiście od tego jak szybko organizm będzie w stanie się odbudować.
Nie możemy wyleczyć Kamila, bo nie jesteśmy lekarzami, ale jako członkowie naszej społeczności, zrobiliśmy wszystko co w naszej mocy, aby Kamilowi i Jego rodzinie pomóc w tej niezwykle dramatycznej godzinie próby. Setki osób zagłosiło się aby dać się zapisać do bazy dawców szpiku kostnego, organizowane były zbiórki środków finansowych na wsparcie leczenia. Na „Zielonce” – szkole do której uczęszczał Kamil zanim zachorował, zorganizowała się praktycznie cała społeczność i pokazała prawdziwe braterstwo. W Szkole Podstawowej w Jasieniu zorganizowany został wspaniały, trwający kilka godzin koncert połączony z licytacją, na którym wystąpiło wielu artystów. Zebrane środki zostały przekazane rodzinie Kamila z przeznaczeniem na leczenie.
Można powiedzieć, że nasza społeczność po raz kolejny dała spontaniczny przykład braterstwa. Zarówno dla Kamila, jak i Jego rodziny to równie ważne, jak zebrane pieniądze, a może nawet ważniejsze, bo daje wiarę i poczucie przynależności, poczucie, że nie jest sam. To bezcenny dar w czasie, kiedy przychodzi rozpacz i zwątpienie. Teraz wszystko w rękach lekarzy i organizmu Kamila.
Ze strony materialnej zrobiliśmy wszystko co mogliśmy zrobić. Teraz jeszcze tylko modlitwa w intencji Kamila, o szczęśliwy przebieg transplantacji i stopniowy powrót do zdrowia. Zrobiliśmy tyle materialnie, dajmy jeszcze ten jeden dar.