Kandydaci z certyfikatem przydatności

0
1678
Exif_JPEG_420

Bycie pełnomocnikiem Komitetu Wyborczego, to bardzo odpowiedzialna funkcja. Wiadomo ile się z tym wiąże obowiązków i jaka spada na barki pełnomocnika odpowiedzialność. To funkcja zaufania publicznego. Zazwyczaj więc powierza się ją osobom odpowiedzialnym, pracowitym, uczciwym i godnym zaufania.

Niewiadomo jakież to zalety intelektu czy też inne znamiona przydatności spowodowały, że to właśnie Adam Kwaśniak stał się głównym faworytem Józefy Szczurek-Żelazko to tego stopnia, że uczyniła go swoim plenipotentem na powiat brzeski. Swoim plenipotentem, a nie żadnego Komitetu Wyborczego, bo wszyscy zapisani na listy wyborcze kandydaci mają tyle do gadania, co kiedyś chłopi pańszczyźniani w dobrze funkcjonującym folwarku. Plenipotentem na gminę Brzesko został z kolei zamianowany Janusz Filip, o którym do tej pory nikt jako działaczu PiS nie słyszał. Nie słyszeli chyba nawet najbardziej ideowi i od wielu lat udzielający się w szeregach tej partii działacze. Brak jakichkolwiek zasług nic nie znaczy i nie przeszkadza, wobec faktu, że z jakichś powodów znalazł łaskę w oczach Józefy Szczurek-Żelazko.

Wykorzystując pozycję ulubieńca swojej protektorki Józefy Szczurek-Żelazko, sympatyczny starszy pan Adam Kwaśniak, nagle zaczął się zachowywać jakby diabeł w niego wstąpił, jakby po tych wyborach świat miał się już skończyć, jakby już potem nie potrzebował kompletnie nikogo. Swoich partyjnych kolegów – nanych od lat działaczy Prawa i Sprawiedliwości poprzestawiał dzieci w przedszkolu. Można powiedzieć, że wręcz upokorzył, bo ludzie przecież jednak nie są aż tak niezorientowani i widzą co sie dzieje.

Na pierwsze miejsce do powiatu wstawił po prostu swoją córkę Olgę. Jak jaśnie panisko z czasów saskich. Nikt nie słyszał, żeby ta niewiasta cokolwiek zrobiła dla powiatu czy też gminy Brzesko, żeby się jakoś udzielała społecznie, żeby choć cokolwiek zrobiła, albo przynajmniej udawała, że coś robi. To jednak w niczym nie przeszkodziło, żeby wiceprzewodniczącą Rady Powiatu w zakończonej właśnie kadencji, panią Justynę Wójtowicz-Woda spuścić na czwarte miejsce na liście, a wieloletniego radnego gminnego i sołtysa Jadownik – największej, bo liczącej ponad pięć tysięcy mieszkańców miejscowości (większej niż niejedna gmina), organizatora wielu koncertów patriotycznych i słynnego Biegu Tropem Wilczym, łaskawie na trzecie miejsce. Jedyną zaletą Olgi Kwaśniak-Cieślik jest fakt że jest córusią swojego tatusia, a tatuś jest faworytem posłanki Józefy Szczurek-Żelazko i plenipotentem na caluśki powiat brzeski. Tatuś kocha swoją córusię i postanowił jej dać w prezencie stanowisko w radzie powiatu. Kaprycho takie ma i kto plenipotentowi zabroni?! Żaden mu tu nie kiwnie, bo odczuje to dziwnie. On nikogo nie straszy, on po prostu bezczelnością go gasi.

Tupet i bezczelność wręcz ostentacyjna i w gruncie rzeczy po prostu wulgarna. Zwyczajne pokazanie fucka nie tylko swoim kolegom, dzięki którym w ogóle cokolwiek znaczy, ale również wyborcom. Potraktował partię jak własny biznes, i postanowił dorobić klucze otwierające drzwi do władzy. Zaryzykował i pojechał po bandzie. Uznał, że jak wstawi córkę na pierwsze miejsce, to wybór będzie formalnością, bo przecież wyborcy nie używają rozumu, tylko głosują na jedynki jak wytresowane małpki. Może tam ktoś się i skrzywi, pogadają sobie po domach, nazwisko się skompromituje, ale cel będzie osiągnięty: najpierw do rady a potem kto wie? Może dalej tą samą bezczelną metodą na fotel starosty. „Nie pójdę, nie pójdę, zaprę się o ścianę, póki dla swej córci stołka nie dostane”. Daj kurze grzędę, a ona na to: wyżej siędę. Grunt to się nie wstydzić, zacisnąć szczękę, przymrużyć oczęta i z kamienną poker face przeczekać. Zwycięzców się nie krytykuje i wszyscy będą cicho siedzieć, a władza zostanie.

Jest prawdą, że faktycznie w poprzednich wyborach, osoby zajmujące czołowe  miejsca na listach zdobywały mandaty. Ale prawda jest też taka, że te osoby miały czołowe miejsce na listach, bo po prostu były najbardziej rozpoznawalne i były autentycznymi liderami. Tak więc były jedynkami na listach bo były liderami i wygrywały wybory nie dzięki temu że były jedynkami na listach, tylko że miały uznaną pozycję w społeczeństwie. Jedynka była tylko takim formalnym uznaniem tej pozycji.

Bądźmy razem. Budujmy wspólnie córusiu i synusiu. Największy dowcip obecnych wyborów.

O sobie samym nie zapomniał i wstawił się skromnie na jedynkę w okręgu nr 2 w mieście. Syna Pawła Adama Kwaśniaka na 2 w Brzesku okręgu nr 3 obejmującym Jadowniki, Okocim i Porębę  Spytkowską, mimo tego, że ten syn mieszka w mieście. Początkowo miał być trójką, ale pan dr Tadeusz Zych z Jadownik, który był planowany na dwójkę, zrezygnował z zaszczytu bycia chłopem pańszczyźnianym na folwarku rodziny Kwaśniaków, i tym samym Kwaśniak Junior awansował.

Dla wsi Adam Kwaśniak przeznaczył swojego syna Pawła Adama Kwaśniaka

Dobrze że Adam Kwaśniak nie posiada więcej progenitury, bo pewnie wszystkich by powstawiał i mielibyśmy w Brzesku Miejską Radę Kwaśniacką, czyli „rodzinkę na swoim” (folwarku). Nie przyszło mu do głowy, że mógłby sie posiłkować ciotkami i kuzynami. Co za niedopatrzenie.

Posłanka Józefa Szczurek-Żelazko, też prawdopodobnie uwierzyła w swoje boskie chyba posłannictwo bo zachowuje się niczym jakaś caryca Katarzyna. Nikogo się o nic nie pyta, mianowała swojego plenipotenta Adama Kwaśniaka, który oszołomiony takim strumieniem łaski, hasa niczym baranek wypuszczony z zagrody. Swoich wybrańców oznacza na plakatach napisem „popieram, poseł na Sejm Józefa Szczurek-Żelazko”. To chyba ma oznaczać jakąś konsekrację. Rządzi siew naszym mieście i powiecie, jak prawdziwa caryca, chodź sama mieszka w Mystkowie za Nowym Sączem. Ciekawe, że tam gdzie mieszka, nie miesza i nie napuszcza ludzi na siebie. Pycha kroczy przed upadkiem.

„Oto focia na miarę naszej pychy” – patrzcie i uczcie się nowego rodzaju skromności

W mieście pojawiła się nowa atrakcja turystyczna, czego tak bardzo pragnie Janusz Filip, kandydat Józefy Szczurek-Żelazko na burmistrza Brzeska –  ogromniasty plakat … „to jest plakat na miarę naszej pychy”. Zajmuje całą ścianę Kwaśniakówki. Warto podejść i zrobić sobie pamiątkowe zdjęcie na tle tego dziwowiska – symbolu pychy i zadufania. Po wyborach będzie można tym plakatem nie tylko jedną psią budę obłożyć na zimę, ale wręcz całą psiarnię. Gdyby zapobiegliwy tata pokrył dach Kwaśniakówki tym plakatem, wówczas córka byłaby widziana z kosmosu i może nawet ufoludki by ją wybrały na królową kosmosu. Nie musiałaby swoich ambicji ograniczać do rady powiatu.

Tylko pozostali kandydaci z list PiS w coraz marniejszych nastrojach. Zorientowali się, że zostali wpuszczeni w kanał. Nie wykazali sie refleksem jak pan doktor Tadeusz Zych i nie wycofali na czas. Teraz działa już psychologia: prawo zaangażowania i konsekwencji. Pieniądze zmarnowane, bannery porobione i porozwieszane, głupio się wycofać. Trzeba zacisnąć zęby i udawać że jest fajnie, choć jest żałośnie.  

Wszystko w rękach wyborców. To ostatecznie oni zdecydują, czy zgadzają się na takie pełne pogardy traktowanie, czy też pokażą Kwaśniak Family i ich Proketorce,  wszyscy wiemy doskonale jaki gest.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj