Nadeszła jesień i zapowiadana miesiącami „druga fala pandemii”. Ludzie wystraszeni serwowanymi w każdej telewizji apokaliptycznymi wizjami śmierci w męczarniach, słynnymi „ciężarówkami z Bergamo” wywożącymi zwłoki, których ponoć nie było, gdzie przetrzymywać (te sceny przejdą do historii medialnego zakłamania i świadomego zastraszania ludzi) – z każdym przeziębieniem kierują się do lekarza. W zwykłych warunkach większość by pewnie zlekceważyła lekki stan podgorączkowy, objawy przeziębieniowe czy chrypkę. Po prostu, jak do tej pory, zażyliby jakiś Gripex, Scorbolamid albo jakąś większą dawkę witaminy C. Do tego herbatę z sokiem malinowym na wypocenie się i byłoby po sprawie. Obecnie po miesiącach straszenia każdy, jeżeli już nie z obawy o siebie, to przynajmniej w duchu odpowiedzialności za innych, stara się upewnić, że jego kiepskie samopoczucie to faktycznie jakieś przeziębienie lub grypa, a nie szalejący wszędzie covid. No bo może ja to lekko przechodzę, a zakażę kogoś kto nie jest odporny i będzie nieszczęście.
Dzwonią więc do swojego lekarza nawet ludzie, którzy na co dzień stają się medykom głowy, w miarę możliwości, nie zwracać. Oczywiście kontakt telefoniczny, opis objawów: no mam lekką gorączkę, trochę mnie gardło boli. Niby nie czuję się bardzo źle, ale dobrze też nie. Panie doktorze, chciałbym mieć pewność co to jest, żeby nie narobić ludziom kłopotu. Lekarz wpisuje nas do jakiegoś systemu, podaje siedmiocyfrowy kod i każe się udać własnym samochodem pod szpital w Brzesku, gdzie z tyłu budynku przy lądowisku dla śmigłowców jest rozstawiony namiot. Tam, bez wychodzenia z samochodu pobierane są wymazy. Obsługa niczym w McDonaldzie. Niestety trzeba swoje odstać – w Brzesku spokojnie ok. trzech godzin. To i tak nieźle, bo ponoć w Bochni nawet do 8 godzin, a w Krakowie w punkcie poboru w Tauron Arenie nawet …20 godzin. Kolejka jest długa, bo praktycznie leczenie każdego kataru i przeziębienia, z którym się zgłaszają pacjenci do POZ w całym powiecie we wszystkich siedmiu gminach, zaczyna się od testu na covid, a te wymazy są pobierane w jedynym miejscu w powiecie, czyli w naszym brzeskim szpitalu.
Jak podaje SP ZOZ, dziennie może pobrać 120 testów. Od 19 października przyjechać będzie można tylko po wcześniejszym telefonicznym uzgodnieniu terminu, a zapisy będą przyjmowane na najbliższy wolny termin. Widocznie zostało to wprowadzone po to, żeby ludzie po odczekaniu kilku godzin, nie odjechali z kwitkiem, bo się właśnie dzienna liczna testów skończyła.
W naszym powiecie mieszka prawie sto tysięcy mieszkańców, wiemy dobrze, że w okresie grypowym przychodnie we wszystkich POZ-tach zawsze były wypełnione po brzegi. Teraz wszystko musi się zacząć od testu na covid. Nie trzeba być wybitnym znawcą medycyny, żeby zrozumieć, że im choroba wcześniej wykryta i podjęte leczenie, tym szybszy i pewniejszy rezultat. Teraz zamiast np. antybiotyku, chory dostaje skierowanie na test. Od poniedziałku będzie się telefonicznie umawiał na termin. Wyobraźmy sobie, że zostanie zapisany za trzy dni, następnie czeka na wynik kolejne dwa dni (bo tak piszą na stronie SP ZOZ). Mamy więc już pięć dni bez leczenia. W tym czasie grypa się spokojnie rozwija. No i proszę sobie wyobrazić, że tym nieszczęśnikiem nie jest jakiś silny, wysportowany i dobrze odżywiony byczek, tylko babcia starowinka, delikatna jak porcelanowa filiżanka, której serduszko ledwo puka i której wystarczy nawet drobne przeziębienie, żeby to serduszko nie podołało obciążeniu. Jaki będzie los takiej osoby, skoro leczenie zostanie wdrożone dopiero po wykonaniu testu i otrzymaniu wyników, co zajmie pięć dni, a nawet w wyjątkowo sprzyjających okolicznościach, tzn. że test zostanie wykonany jeszcze tego samego dnia, wyniki będą dopiero za dwa dni?
Ten system jest po prostu nienormalny i w kilkanaście dni się całkowicie załamie. Wprowadzone zostały zasady, które wywróciły wszystko do góry nogami. A najgorsze jest to, że szczyt sezonu grypowego dopiero przed nami. Dojdzie to tego, że będziemy stać po nocach w kolejkach przed szpitalem jak za komuny przed sklepami w kolejce po meble, czy przed Milicją w kolejce po paszport do Czechosłowacji czy NRD. Żeby to przetrzymać trzeba będzie mieć końskie zdrowie.
Jan Waresiak