Sobota 31 października, wstaje nowy dzień. Jest wcześnie, jeszcze szaro na zewnątrz. Drogą z Sącza w kierunku Brzeska pędzi karetka pogotowia. Wiezie matkę, która spodziewa się rozwiązania. Kierowca i cały zespół robią co mogą, aby dojechać do Krakowa jak najszybciej i dostarczyć ciężarną na jakiś oddział ginekologiczno-położniczy. Czasu jest naprawdę niewiele, bo wszystko wskazuje na to, że poród niebawem się zacznie. Dwa szpitale w Nowym Sączu odmówiły przyjęcia kobiety w takim stanie, ponieważ dowiedziały się, że miała kontakt z osobą, która mogła być zakażona koronawirusem. Nie była chora, po prostu miała kontakt z osobą potencjalnie zakażoną i to wystarczyło, żeby zamknąć szpitalne drzwi przez kobietą mającą wkrótce urodzić. Stąd ten dramatyczny wyścig z czasem i jazda do Krakowa. Okazuje się jednak że nie dojadą, że akcja porodowa zacznie się niedługo. Jest godzina ok 7.00 rano, karetka jest w okolicy Brzeska. Zgłoszenie do dyspozytora, jaka jest sytuacja i zapytanie czy Brzesko przyjmie pacjentkę z podejrzeniem covida , która zaczyna im w karetce rodzić? Po niedługim czasie (dyspozytor prawdopodobnie musiał zgłosić sytuację na oddział i zapytać lekarza dyżurnego o decyzję) dyspozytor informuje, że jest pozytywna decyzja i Brzesko przyjmie pacjentkę – jedźcie do Brzeska. Ok 7.30 karetka wjeżdża pod szpital, kwadrans później kobieta zostaje przyjęta na oddział. Początkowo miało być cesarskie cięcie, ale odeszły zielone wody płodowe. To może oznaczać niedotlenienie dziecka i poważne ryzyko dla jego zdrowia. W takiej sytuacji poród powinien odbyć się jak najszybciej. Każda minuta jest na wagę zdrowia a nawet życia dziecka. Dr Wieńczysław Kamiński, który właśnie o godz. 7.00 rano objął zmianę, podejmuje decyzję, że poród odbędzie się natychmiast w sposób naturalny. Wszystko dzieje się błyskawicznie, już o godz. 8.25 położna Renata Wojtal przyjmuje poród. Na świat przychodzi wspaniały, śliczny i co najważniejsze, zdrowy chłopiec. Będzie miał na imię Stanisław Jan i jego akt urodzenia zostanie kilka dni później sporządzony w Urzędzie Stanu Cywilnego w Brzesku.
Matka dziecka, pani Marta jest szczęśliwa. Była tak strasznie przerażona, kiedy szpitale w jej rodzinnym Nowym Sączu jej nie przyjęły i karetka pędziła w nieznane, mając nadzieję, że gdzieś w dalekim Krakowie jakiś szpital zechce ją przyjąć. Do Krakowa nie dojechała, po drodze przyjął ją zespół oddziału ginekologiczno-położniczego w Brzesku. Jest przekonana, że „Bóg tak chciał, żeby przyjechała do Brzeska, żeby tu jej pomogli”. Pani Marta jeszcze teraz, po kilkunastu dniach od tych dramatycznych chwil, mówi o tym drżącym głosem. Gdyby w Brzesku się nie zgodzili, to istniało bardzo poważne ryzyku, że po przyjeździe do Krakowa byłoby już za późno i Stasiu poważnie niedotleniony, nawet gdyby urodził się żywy, to nie byłby zdrowym dzieckiem. Nie wiadomo też jak byłoby ze zdrowiem matki. Na szczęście w Brzesku się zgodzili, zgodzili się i to była być może najważniejsza zgoda w życiu Stasia. Na początku jego drogi na tym świecie taka dobra, wspaniała decyzja.
Jest zachwycona opieką w Brzesku wspomina położną panią Renatę Wojtal i dr Sławomira Kamińskiego, „nie pamiętam wszystkich nazwisk: dr Wisłocki i położna Basia, ale wszystkie osoby na oddziale były wspaniałe, naprawdę cudowna opieka” – mówi drżącym głosem.
Mówiąc trochę górnolotnie – lekarze i położne na oddziale w Brzesku „zachowali się jak trzeba”. W internecie możemy przecież ze zgrozą zobaczyć filmiki co się dzieje w różnych miejscach w Polsce. U nas nie zatrzasnęli drzwi przed mającą urodzić kobietą, nie kazali jej jechać gdzieś dalej w świat i błagać o pomoc kogo innego. Przyjęli u siebie bez zastanawiania się czy się narażają i czy ryzyko się opłaca. Podjęli błyskawiczną i profesjonalnie przeprowadzoną akcję porodową. Właśnie w takich trudnych sytuacjach, kiedy nie ma czasu na kalkulowanie ryzyka i opłacalności, poznaje się prawdziwą wartość człowieka i system wartości którym się w życiu kieruje.
Brzeski oddział ginekologiczno-położniczy, który jeszcze niedawno przechodził największy kryzys w swojej całej historii i był zamknięty prawie pół roku, znowu funkcjonuje, przyjmuje pacjentki i zdobywa sobie coraz większe uznanie. Pracuje na nim naprawdę super zespół, a to daje wiarę w dalszy rozwój oraz sensowność podjęcia starań o uzyskanie wyższego stopnia referencyjnego. Taki zespół naprawdę jest tego wart. Ordynator dr Szczepan Bartkiewicz ma bardzo dobrą opinię. Jest uważany za lekarza konkretnego. Jego postawa wzbudza zaufanie, a pacjentki mają odczucie, że dr Bartkiewicz wie co robi i wszystko jest pod kontrolą jest „spoko Gość”. W dzisiejszych czasach wiadomości rozchodzą się bardzo szybko. Pełne troski zaopiekowanie się pacjentkami i dziećmi szybko stanie się znane i stopniowo będzie całemu zespołowi oddziału ginekologiczno-położniczego i szpitalowi w Brzesku, przynosić uznanie i prestiż.
Jan Waresiak