Na początku stycznia zaginęła Grażyna Kuliszewska. Wyszła z domu w Borzęcinie i od tej pory ślad po niej zaginął. Kiedy dokładnie opuściła dom, nie wiadomo, było to prawdopodobnie w piątek rano 4 stycznia. Miała ponoć lecieć do Londynu, gdzie mieszkała wraz z mężem i pięcioletnim synkiem. Niestety do Londynu nie doleciała. Okazało się, że nawet nie wsiadła do żadnego samolotu. To oznacza, że coś musiało się stać na terenie Polski. Kiedy okazało się, że żona nie przyleciała i nie wiadomo co się z nią stało, mąż zgłosił zaginięcie na Policji w Londynie. Obecnie pod nadzorem prokuratury okręgowej w Tarnowie trwa intensywnie śledztwo mające ustalić jaki los spotkał zaginioną. Wykorzystywane są najnowocześniejsze techniki dochodzeniowe, sprawdzane są różne ślady. Śledczy, z powodów oczywistych, nie zdradzają, co już udało im się ustalić i jakie jeszcze czynności zamierzają wykonać w najbliższych godzinach i dniach. W każdym razie, jeżeli, czego obawia się rodzina zaginionej, została ona pozbawiona życia, to sprawca prawdopodobnie nie będzie cieszył się wolnością zbyt długo. Nie ma zbrodni doskonałej, zwłaszcza dzisiaj, kiedy najnowocześniejsza technika idzie w sukurs śledczym.