Istniejąca w brzeskim szpitalu Stacja krwiodawstwa przestała istnieć z początkiem 2012 roku. Stało się tak mimo protestów prężnie działającego w całym powiecie środowiska honorowych krwiodawców.
Niestety, mimo tego, że bez honorowych krwiodawców, którzy stanowią fundament całego systemu krwiodawstwa i krwiolecznictwa w Polsce, ten system by po prostu nie istniał, to okazuje się, że ich zdanie praktycznie w ogóle się nie liczy i nikt ich nawet nie pyta, co sądzą o takich czy innych rozwiązaniach, które ktoś zamierza na danym terenie wprowadzić. Wówczas, w 2011 roku, kiedy ważyły się losy stacji krwiodawstwa, również nikt się krwiodawców nie pytał, zostali po prostu postawieni przed faktami dokonanymi. Poinformowano ich o tym właściwie, wtedy kiedy decyzja została już podjęta. Dyrekcja Regionalnego Centrum Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa w Krakowie usprawiedliwiała likwidację stacji faktem, że szpital wypowiedział umowę najmu lokalu. Podano również, że czynsz za najem wzrósł dość znacznie, bo od kwoty 200 zł w 2007 r. do 1600 zł w 2011.
Dyrektor szpitala pani Józefa Szczurek- Żelazko z kolei wyjaśniała, że, co prawda, lokal został wypowiedziany, ponieważ to pomieszczenie było niezbędne dla potrzeb rehabilitacji niepełnosprawnych dzieci, ale równocześnie RCKiK zostały zaoferowane dwa inne pomieszczenia do wyboru, niestety żadne się nie spodobało. Jeżeli zaś chodzi o wysokość czynszu, to nie odbiegał on od czynszów, jaki RCKiK płacił w innych szpitalach, tak więc ten argument nie powinien być przytaczany jako przyczyna likwidacji Stacji krwiodawstwa akurat w Brzesku. Dyrekcja szpitala tłumaczyła oburzonym krwiodawcom, że argumenty podnoszone przez RCKiK tak naprawdę są tylko pretekstem do likwidacji stacji w Brzesku, a nie prawdziwą przyczyną.
Obecnie oddawanie krwi w Brzesku jest bardzo utrudnione
No cóż, takie sprawy powinny być konsultowane z krwiodawcami, a ich zdanie potraktowane poważnie i brane pod uwagę, nawet jeżeli formalnie nie ma takiego obowiązku. To wynika po prostu z szacunku do ludzi i dobrych obyczajów. Po prostu szanujmy się nawzajem! Ludzie oddają krew honorowo i nie robią na tym biznesu. Takie biznesowe podejście słusznie wzbudziło niesmak, a lekceważenie stanowiska krwiodawców, usprawiedliwione rozgoryczenie. Kiedy trzeba pomóc, krwiodawcy są natychmiast. Nikt nie pyta za ile i co z tego będę miał. W stacji codziennie był spory ruch, co znaczy, że naprawdę była potrzebna.
Tak czy inaczej, protesty krwiodawców na nic się nie zdały i stacja została zlikwidowana. Na”pociechę” obiecywano, że pod szpital dwa razy w miesiącu będzie podjeżdżał specjalny autokar, gdzie krwiodawcy będą mogli oddać krew. W ostateczności stanęło na tym, że krwiobus przyjeżdża tylko jeden raz w miesiącu, przeważnie w ostatnią środę miesiąca i krwiodawcy mogą oddać krew w godzinach od 9 do 12, czyli zaledwie przez trzy godziny.
Ruch honorowych krwiodawców w powiecie brzeskim był i nadal jest bardzo prężny. Działa kilkanaście klubów. Paradoksalnie do likwidacji w brzeskim szpitalu stałej Stacji krwiodawstwa przyczyniła się właśnie ta aktywność. Działające w całym powiecie Kluby Honorowych Krwiodawców organizowały wiele akcji poboru krwi, przy okazji różnych imprez sportowych czy kulturalnych na swoim terenie. Honorowi krwiodawcy, którzy oddali krew w czasie takich akcji terenowych, nie oddawali jej już w stałym punkcie w Brzeskim szpitalu, co oczywiście musiało się odbić na statystykach. I tak oto honorowi krwiodawcy, chcąc pomóc potrzebującym …zaszkodzili sobie. Likwidacja stacji w Brzeskim szpitalu spowodowała, że obecnie trudniej pogodzić chęć oddania krwi z obowiązkami zawodowymi. Nie każdy chce brać dzień wolny. Spora część krwiodawców pracuje też granicą i chętnie by oddała krew, kiedy przyjeżdża do domu. Niestety krwiobus jest tylko jeden raz w miesiącu przez trzy godziny, a najbliższe stałe Stacje krwiodawstwa znajdują się w szpitalach w Bochni i Tarnowie, co oznacza już wyprawę — oszczędnie licząc — na pół dnia. Czy krwiodawcy z powiatu brzeskiego są gorsi od tych z bocheńskiego?
Przed trzema laty rozmawiałem z Panią Józefą Szczurek-Żelazko o możliwości podjęcia na nowo tematu stałej stacji krwiodawstwa w szpitalu. Odpowiedziała wówczas, że wróci do sprawy po wyborach do Sejmu, w których właśnie brała udział. Od tego czasu upłynęły trzy lata. Pani dyrektor szpitala została posłem, a następnie wiceministrem zdrowia. Piękny awans! Pani minister bez wątpienia ma na głowie wiele spraw. Może jednak w szczelnie wypełnionym kalendarzu ministerialnych zadań, znajdzie się chwila, aby pochylić się nad tematem zlikwidowanej w 2012r stałej stacji krwiodawstwa w brzeskim szpitalu?
Do stacji przychodziło zawsze bardzo wielu krwiodawców
Przed stu laty nasi dziadowie wywalczyli nam niepodległość. Przelewali krew za naszą wolność i możliwość budowania przyszłości w wolnej Ojczyźnie. My, obecne pokolenie, nie musimy (na szczęście nie ma takiej potrzeby) przelewać krwi za Ojczyznę, ale część z nas – Honorowi Krwiodawcy, mamy taką wolę i chcemy oddać własną krew dla potrzebującego bliźniego, aby mógł żyć. Robimy to całkiem za darmo i nie dla próżnej chwały. Może instytucje państwa też zrobią coś, żeby pokazać, że szanują krwiodawców. Może nie będą, jak te liczykrupy, targować się o kilka stówek czynszu, bo to po prostu wstyd i żenada i chwały im nie przynosi. Taka, pożal się Boże, gospodarność, to żadna gospodarność. Każda strona powinna pójść na kompromis i wtedy będą konkretne wartościowe skutki. Każdy odpowiadający za społeczność lider wie, że liczą się nie tylko pieniądze, ale również budowanie tzw. esprit de corps, czyli — tak w wolnym tłumaczeniu — ducha, czy też poczucia solidarności. To właśnie powoduje, że dane społeczeństwo jest silniejsze niż się, tak ogólnie, na pierwszy rzut oka wydaje, że społeczeństwo jako całość jest silniejsze niż suma siły poszczególnych jednostek i że właśnie dzięki temu duchowi potrafi przetrwać najtrudniejsze momenty. Każdy mądry człowiek, któremu powierzono władzę nad ludźmi, doskonale o tym wie, stara się więc wydobyć z ludzi to, co najlepsze, a nie zachowuje się jak liczykrupa niezdolny patrzeć dalej niż czubek własnego nosa.
Może w nowe stulecie niepodległości wejdziemy, wykonując taki gest. Może się jednak da? Co Pani na to, Pani Minister?
Jan Waresiak