Po trzytygodniowej przerwie podejmuję temat oddziału ginekologiczno-położniczego w naszym brzeskim szpitalu. Przerwa była celowa i zamierzona. Nie chciałem aby tak poważny temat i zarazem ogromy problem i wyzwanie, w niezwykle gorącym okresie przed drugą turą wyborów prezydenckich, był odczytywany jako atak o charakterze politycznym. Zwłaszcza że wiadomo jakiej partii politycznej jest członkiem piastujący swoją funkcję od 13 lat zastępca dyrektora do spraw lecznictwa Pan Adam Smołucha, czy też Pani Józefa Szczurek-Żelazko, która mimo tego że od lat jest czynnym i etatowym politykiem, nadal blokuje stanowisko dyrektora brzeskiego szpitala. Nie dam się wciągnąć w żaden spór natury politycznej. Nie interesuje mnie do jakiej partii kto należy, ale też nie cofnę się przed podejmowaniem punblicznie tematu tak żywotnego dla naszej społeczności tylko dlatego, że dyrektorem jest osoba która obecnie jest wiceministrem zdrowia, więc lepiej by było siedzieć cicho i się nie narażać.
Sytuacja kiedy w Szpitalu Powiatowym w Brzesku, zresztą jedynym szpitalu w całym powiecie, nie funkcjonuje oddział ginekologiczno-położniczy, a więc jeden z podstawowych oddziałów który powinien istnieć w każdym, nawet niewielkim szpitalu, wydarzyła się chyba po raz pierwszy w historii tej placówki od początku jej istnienia. W ten sposób kierownictwu bezapelacyjnie udało się przejść do historii. No cóż, sytuacje trudne, a nawet poważne kryzysy mogą się przytrafić nawet najlepszym. Każdy kto doświadczył trudnych okresów w życiu bardzo dobrze to rozumie. Ważne jest jednak w jaki sposób próbuje się sytuacji zaradzić. Nie wiadomo co powodowało dyrektorem naszego szpitala, że wybrał chyba najgorszy wariant, tj. trzymania wszystkiego w ścisłej tajemnicy, traktowania pracowników, którzy przecież są ludźmi inteligentnymi, w większości legitymującymi się wyższym wykształceniem, a więc w niczym nie gorsi od dyrektora, jakby byli dziewiętnastowiecznymi ciemnymi chłopami. Nie wiem kto dyrektorowi taki pomysł podsunął, ale bez wątpienia nie jest to jego przyjaciel. W dzisiejszych czasach, w drugiej dekadzie XXI wieku, to wręcz śmieszne. Czego się można spodziewać jeżeli w sytuacji krytycznej, zamiast natychmiast zwołać zebranie, wszystko wyjaśnić, wytłumaczyć co się dzieje, dlaczego i jakie są podejmowane działania aby problemowi zaradzić, po cichutku wywozi się sprzęt, dokładając starań żeby broń Boże nikt się o tym nie dowiedział. Czy człowiek mający naprawdę czyste intencje tak się zachowuje? Czy można się dziwić, że ludzie widząc to wszystko mają prawo podejrzewać, że dzieje się coś dziwnego i podejrzanego?
Sprzętu nie wywozimy tylko ….wywieźliśmy
Informacja o wywiezieniu sprzętu z pododdziału noworodkowego okazała się prawdziwa. Oczywiście również uważam, że użyczenie sprzętu do szpitala w Bochni, gdzie z powodzeniem działa prężny oddział ginekologiczno-położniczy, gdzie rodzi się trzy razy więcej dzieci niż w Brzesku i gdzie nie ma problemów z zatrudnieniem odpowiedniej i kompetentnej kadry, było dobrym posunięciem. Lepiej żeby ten sprzęt służył dzieciom w Bochni, niż żeby w Brzesku stał bezużytecznie i sprzątaczki tylko kurz i pajęczyny z niego omiatały. Trzeba było to jednak uczciwie ludziom powiedzieć, a nie robić śmieszne tajemnice i narażać się na podejrzenie jakiegoś kombinatorstwa. W ten sposób bezpowrotnie traci się zaufanie i wiarygodność. A już całkiem komiczne i troszkę żałosne jest tropienie kto też mógł donieść do mediów że sprzęt został wywieziony (tzn. pożyczony). Kiedy – jak się to mówi – sprawa się rypła, tłumaczy się coś co wcześniej powinno być z własnej woli powiedziane, a nie wyciągane z gardła pod przymusem. Jak tu ładnie opisać coś, co kiepsko wygląda? Tak dowcip z epoki systemu słusznie minionego. Urządzono zawody w biegach pomiędzy dwoma przywódcami światowych mocarstw: Prezydentem USA Ronaldem Reaganem i Przywódcą ZSRR Pierwszym Sekretarzem KC KPZR Leonidem Breżniewem. Reagan przybiegł pierwszy, a za nim po pewnym czasie na metę dowlókł się Breżniew. No i jak tu teraz ma napisać prawdę słynna z „Prawda”? Otóż tak: Odbył się bieg w którym w rywalizacji wystartowali przywódcy Związku Radzieckiego i Stanów Zjednoczonych. Nasz wspaniały przywódca Pierwszy Sekretarz Leonid Breżniew zajął doskonałe drugie miejsce, a Reagan był dopiero przedostatni. Wszystko się zgadza, czyż nie? Tak właśnie ładnie opisano wywiezienie sprzętu z Brzeska.
Oddziału nie zamykamy, tylko zamknęliśmy
Po serii tekstów, dyrektor zmuszony był przyznać, że ma poważne problemy z uruchomieniem oddziału ginekologiczno-położniczego, i że sobie po prostu nie radzi z tym wyzwaniem. Winni są wszyscy, tylko oczywiście nie On, choć prawda jest taka, że nie potrafi stworzyć oferty na tyle atrakcyjnej, żeby lekarze chcieli pracować na tym oddziale i nie uciekali do innych szpitali z którymi chcą wiązać swojąprzyszłość jako miejscem pracy pierwszego wyboru, traktując szpital w Brzesku jako zapchajdziurę, gdzie można ewentualnie dorobić, ale w żadnym przypadku nie wiązać się jako miejscem pracy pierwszego wyboru. Koronakryzysobnażył ten smutny fakt w całej okazałości. Ubolewa się, że nie istnieje przymus zatrudnienia lekarzy w określonej placówce. Gdyby tak było, to dyrektor byłby komendantem obozu pracy przymusowej, jakiegoś współczesnego gułagu, a nie menadżerem największej placówki medycznej w powiecie w drugiej dekadzie XXI wieku. Inni dyrektorzy szpitali też nie są komendantami obozu pracy przymusowej, też funkcjonują w tej samej rzeczywistości ekonomicznej, też borykają się z tymi samymi ograniczeniami wynikającymi z ilości lekarzy na rynku pracy, a jakoś sobie jednak radzą (choć nie są wiceministrami zdrowia).
Podejmujemy „inicjatywy wielokierunkowe”
Na spotkaniach z radnymi powiatowymi dyrektor przyznał, że po prostu nie jest w stanie uruchomić oddziału przy zachowaniu standardów niezbędnych aby zapewnić bezpieczeństwo dla pacjentek i dzieci. Podjął więc „inicjatywę wielokierunkową”. Pod tym eufemizmem kryje się po prostu prywatyzacja oddziału. Dyrektor Smołucha zaproponował, aby większą część kontraktu z przejął podmiot prywatny będący własnością profesora Dariusza Boronia, specjalisty ginekologii i położnictwa pracującego w Szpitalu Klinicznym Śląskiego Uniwersytetu Medycznego i prorektora ds. jakości kształcenia Wyższej Szkoły Technicznej w Katowicach, która mimo technicznej nazwy, w swojej ofercie ma również kierunki: pielęgniarski i lekarski. Profesor Dariusz Boroń z Katowic w kilka tygodni miałby załatwić to czego dyrektor Adam Smołucha nie potrafił zrobić przez trzynaście lat na stanowisku zastępcy dyrektora do spraw lecznictwa – a mianowicie rozkręcić prężnie działający oddział w którym ilość porodów wzrośnie dwukrotnie i wprowadzone zostaną nowe usługi medyczne, co zostało szumnie, z pełnym entuzjazmu optymizmem zapowiedziane w mediach. Niewątpliwie Pan Profesor Dariusz Boroń jest sprawnym menadżerem skoro z powodzeniem prowadzi własny NZOZ, ale czy to nie dziwne że pojawił się tak nagle? Skąd się dowiedział, że Brzesko ma takie problemy? Dyrektor Smołucha zapowiedział w licznych mediach, że oddział zostanie uruchomiony na początku września. Należy więc domniemywać, że wszystko zostało już w zasadzie dogadane i jest pewne. Przynajmniej dwaj panowie się dogadali, bo radni powiatowi chyba tak naprawdę nie wiedzą jeszcze nic konkretnego, oprócz ogólnych obietnic, że już niedługo będzie pięknie. A i sam Starosta – jak na razie – chyba też nie za bardzo jest zorientowany, bo w audycji „słowo za słowo” w Radiu RDN wyraził nadzieję, że niedługo się dowiemy co dyrektor Smołucha wynegocjował, co by oznaczało, że wie tyle co my wszyscy, czyli nic.
Pozostaje jeszcze NFZ, który chyba też ma coś do powiedzenia. W ostateczności to NFZ jest płatnikiem za usługi medyczne realizowane przez szpital. Umowę NFZ podpisał z NZOZ w Brzesku a nie z profesorem Dariuszem Boroniem, który – jak się okazuje – przejąłby większą część kontraktu dotyczącego ginekologii. Tak przynajmniej informują służby prasowe naszego szpitala. W praktyce to by oznaczało, że szpital stanie się zwykłą wydmuszką i tylko będzie firmował umowę, a wykonywać ją i pobiera,cwynagrodzenie ktoś inny. Nie wiadomo czy podpisany przez NZOZ w Brzesku z NFZ kontrakt dopuszcza taką możliwość, ponieważ de facto oznacza to po prostu nieformalną prywatyzację, o czym nie było mowy kiedy umowa była podpisywana. To takie podstępne wprowadzenie konia trojańskiego. Wydaje się że byłoby bardzo dziwne, wręcz podejrzane gdyby NFZ zgodził się na takie „podmienienie” kontrahenta w trakcie trwania umowy. Co prawda różne już dziwne rzeczy się działy w ostatnim czasie w obszarze służby zdrowia: a to instruktor narciarski sprzedał ministerstwu życiodajne maseczki bez certyfikatu, a to handlarz bronią postanowił nagle (za skromnym wynagrodzeniem) poratować ojczyznę setkami respiratorów. Na naszym podwórku mamy sztuczkę na nasze rozmiary. Czary mary, i voila – mieliśmy NZOZ Brzesko, a mamy Dariusza Boronia z Katowic. Sprytne, co? Można powiedzieć że „to jest Miś na nasze możliwości”. Taki Bareja w brzeskim wydaniu. Zobaczymy co powie NFZ na tę formę „inicjatyw wielokierunkowych” zaproponowaną przez dyrektora brzeskiego szpitala.
Jan Waresiak
Życie Brzeska