Dzika zwierzyna żyjąca wolno jest własnością Skarbu Państwa. Jest oczywiste, że za szkody wyrządzone przez dzikie zwierzęta odpowiada jej właściciel, czyli w tym wypadku Skarb Państwa. Tak przynajmniej powinno być w państwie prawa. Nie ulega też wątpliwości że właściciel powinien zadbać, aby jego własność nie stwarzała zagrożenia dla innych podmiotów. Burmistrz nie reprezentuje Skarbu Państwa, tylko samorząd, w tym wypadku gminę Brzesko i odpowiada za majątek gminy, a dzikie zwierzęta nie stanowią własności gminy. W XXI wieku pasowałoby już rozróżniać, że własność Skarbu Państwa to nie to samo co własność samorządu lokalnego. Uprawnienia Burmistrza/ Wójta w sprawie dzikiej zwierzyny są bardzo ograniczone. Może jedynie zaopiniować roczne plany odstrzału dzikiej zwierzyny w obwodach łowieckich znajdujących się na terenie gminy. Plany przygotowują Koła Łowieckie, które dzierżawią te obwody i na nich gospodarują. Obwody Łowieckie są wydzierżawiane Kołom Łowieckim przez starostę, a nie przez burmistrza czy wójta. Starosta, na wniosek burmistrza, wydał decyzję o odstrzale redukcyjnym.
W gminie Brzesko burmistrz zaopiniował plany w ten sposób, że domaga się aby redukcja populacji dzików nastąpiła o 70%. To wszystko, co zgodnie z prawem, wolno mu zrobić. Burmistrz prawa nie wymyśla, może jedynie je wykonywać i poruszać się wyłącznie w takim zakresie w jakim ma kompetencje, a te uprawnienia są naprawdę niewielkie.
Prawo stanowią posłowie. To do nich należy monitować, żeby zajęli się realnymi problemami ludzi i ustanowili takie rozwiązania prawne – po wcześniejszym wysłuchaniu opinii i sugestii środowisk, które się na tym znają – żeby rozwiązać sytuację. Jeszcze niedawno posłowie walczyli jak lwy (i lwice) a może nawet jak dziki, o stołki w Sejmie (jakież to piękne drewniane nożyki do smarowania masła dostaliśmy, nie mówiąc już o stosach prawie hagiograficznej literatury wychwalającej pod niebiosa zalety kandydatów). Zapewniali na wszystkie świętości, że to właśnie oni będą tymi najbardziej wymarzonymi i skutecznymi posłami, pod których matczyną i ojcowską opieką będziemy żyć jak u Pana Boga za piecem. Niech teraz pokażą do czego się nadają. Obywatele mają prawo czuć się bezpiecznie, a obowiązkiem władzy jest to bezpieczeństwo zapewnić. Nie jest to bynajmniej żadna łaska dobrego Paniska, tylko obowiązek! Jak się tego nie ogarnia i nie potrafi, to się nie powinno pchać się na stanowisko. Krótko mówiąc: nie potrafisz, nie pchaj się na afisz! Nie można ze wszystkim zostawić samorządu, burmistrza czy wójta, zwłaszcza jak się mu nie daje żadnych uprawnień, a na dokładkę jeszcze utrudnia na każdym kroku. Jak to już zostało napisane, dzikie zwierzęta żyjące wolno są własnością Skarbu Państwa i to władze centralne powinny podjąć skuteczne działania aby własność za którą odpowiadająnie wyrządzała szkód i nie stwarzała zagrożenia dla obywateli. Czyżby taka dbałość o niekontrolowany wzrost populacji dzików wynikała z troski o zwiększenie wartości majątku Skarbu Państwa. Wszak im więcej dzików, tym większy majątek (czarny humor).
Nie ulega wątpliwości, że populacja dzików powinna zostać w znacznym stopniu zredukowana, ponieważ ten gatunek błyskawicznie się rozmnaża i obecnie stan pogłowia dzikówjest zdecydowanie za duży, a zniszczenia które czynią, z roku na rok są coraz większe. Stwarzają również znaczne zagrożenie dla bezpieczeństwa i są coraz bardziej uciążliwe. Konieczny jest odstrzał redukcyjny. Gadanie różnych wrażliwców (nie na tyle jednak wrażliwych, aby bez oporów szamać na niedzielny obiadek schaboszczaka z kapustą, który przecież na drzewie nie rośnie), że dziki powinno się odłowić i wywieźć gdzieś do lasu, jest po prostu kompletnie bez sensu. Taki dzik potrafi bez problemu pokonać dziennie odległość 30 kilometrów. Komu więc mielibyśmy podrzucić nasze dziki? Gdzie są takie syberyjskie ostępy leśne, skąd dziki nie doszłyby do siedzib ludzkich? No chyba wyłącznie na Syberii.
Jeżeli ktoś zna język polski, zna alfabet i potrafi czytać. Jeżeli jest na tyle ogarnięty intelektualne, żeby zrozumieć choć dwa zdania w języku polskim, to nie powinien mieć trudności z pojęciem faktu, że przepisy wyraźnie zakazują strzelania do zwierzyny, jeżeli ta znajduje się w odległości bliższej niż 150 metrów od zabudowań. Zresztą do tego nie trzeba znać przepisów, wystarczy po prostu trochę zdrowego rozsądku. Używanie broni z ostrą amunicją na dziki (a więc nie wiatrówki na amunicję śrutową) na obszarze zabudowanym, byłoby po prostu głupotą i brakiem odpowiedzialności. Taki pocisk mógłby np. odbić się od asfaltu, lub ściany i rykoszetem kogoś zranić albo nawet zabić. Broń na dzika może skutecznie razić na odległość do 700 metrów, a na odcinku 100 metrów siła pocisku wynosi 2800 Dżuli czyli trzy tony. Zabłąkany pocisk mógłby być śmiertelnie niebezpieczny. Gdyby myśliwi chcieli użyć broni palnej na obszarze zabudowanym, nawet w tak usprawiedliwionym celu jakim jest wyeliminowanie stada dzików zagrażającego bezpieczeństwu mieszkańców, to naraziliby się na przymusowe „zaproszenie” do prokuratora, a następnie na odpowiedzialność karną. Z drugiej strony nikt nie zaprzecza, że dziki stwarzają zagrożenie i powinny zostać jak najszybciej usunięte z miasta. Zresztą z okolicznych sołectw, gdzie chodzą całe watahy środkiem wiosek i niszczą wszystko co napotkają na swojej drodze, redukcja pogłowia również jest konieczna. Problem polega właśnie na tym, że te dziki poruszają się na obszarze zabudowanym gdzie strzelać nie wolno. Trzeba więc wymyślić taki sposób żeby można dziki wyprowadzić z obszaru zabudowanego. Starostwo Powiatowe zdecydowało się na zakup broni dostosowanej do strzelania środkami usypiającymi, który zostanie dofinansowany przez gminę Brzesko i pozostałe gminy powiatu. Będzie ona zdeponowana na policji i myśliwi będą mogli korzystać z tej broni, aby pod nadzorem lekarza weterynarii zneutralizować najbardziej niebezpieczne watahy żerujące na obszarach zabudowanych, w sytuacji kiedy będzie to konieczne.
Osobnym problemem są ludzie nieodpowiedzialni (żeby wprost nie powiedzieć głupi), lub zwyczajnie złośliwi, którzy dokarmiają odpadkami dziki, nie licząc się z tym, że przyzwyczajając dziki do tych żerowisk w pobliżu zabudowań, sprowadzają na siebie i sąsiadów niebezpieczeństwo. Powiedzmy sobie wprost – dziki asfaltu nie jedzą, nie jedzą betonowych murów, krawężników czy kostki brukowej. Nie przychodzą do miasta żeby zakosztować tych miejskich atrakcji. Są wabione przez nieodpowiedzialnych „karmicieli” w pobliże zabudowań, a następnie po prostu przechodzą dalej stwarzając zagrożenie.
Nieużytki w których dziki znajdują doskonałe warunki rozwoju, to kolejne wyzwanie z którym trzeba się będzie zmierzyć, bo samo stwierdzenie, że jest jak jest, nie wystarczy. Ktoś wreszcie musi ten problem realnie rozwiązać i dobrze by było, aby każdy szczebel władzy wykonał co do niego należy w zakresie jego kompetencji.
Jan Waresiak
Zdjęcie Spotted: Brzesko