I Brzesko Okocim Festiwal już za nami. Miała to być nowa, wzbogacona odsłona dotychczasowych Dni Brzeska, a okazało się, że nie jest to wzbogacona oferta, tylko coś z absolutnie innej ligi. Po prostu nowa jakość. Wszystko, w stosunku do imprez z poprzednich lat, pomnożone przez trzy. Każdy mógł znaleźć coś dla siebie. W piątkowy wieczór występ Jose Torresa z zespołem i gorące kubańskie rytmy, w sobotę coś absolutnie nowego w historii Brzeska: fantastyczny, trwający dwie i pół godziny koncert Strauss Symphonic Orchestra na brzeskim rynku. Właściwie trzy w jednym, bo oprócz orkiestry, która sama w sobie mogłaby wystarczyć jako atrakcja dostarczająca słuchaczom niezapomnianych wrażeń, była jeszcze czwórka śpiewaków i wzbogacająca całość grupa baletowa.
Dwie i pół godziny największych szlagierów muzyki klasycznej. Nawet jeżeli ktoś nie jest znawcą muzyki klasycznej (niektórzy używają określenia muzyka poważna), to jeżeli jest choć trochę ogarniętym człowiekiem, musiał już wielokrotnie słyszeć zaprezentowane utwory: polki, walce, tańce węgierskie, najsłynniejsze arie ze znanych oper i operetek. Śpiewacy z najwyższej półki: tenor, baryton, sopran, mezzosopran. Krótko mówiąc, nawet jeżeli ktoś kompletnie nie ma pojęcia jak rozróżnić te wszystkie rodzaje głosów, bez cienia wątpliwości może powiedzieć, że każdy z czwórki artystów zaprezentował naprawdę „kawał głosu”. Odbiór „na żywo” takiego występu jest nieporównywalny z żadnym przekazem telewizyjnym. Kiedy z odległości kilku metrów słyszy się potężny śpiew, to aż się wierzyć nie chce, że to nie żaden cyborg, żadna maszyna, tylko naprawdę żywy człowiek, posługujący się własnymi strunami głosowymi, a nie żadnym urządzeniem. Artyści wykonali utwory po francusku, włosku, hiszpańsku, po polsku i po … kociemu! Wykonawczynie Duetu kotów Gioachino Rossiniego udowodniły wszystkim słuchaczom zgromadzonym na brzeskim rynku, że język koci w operze, jest równie piękny, jak francuski, włoski czy hiszpański.
Innym, dość oryginalnym utworem, który może nie wszyscy znali, była Polka z kowadłem, czyli „Feuerfest Polka” Józefa Starussa, w której zaprezentowali swoje umiejętności starosta Andrzej Potępa i burmistrz Tomasz Latocha, którym powierzono rolę młotkowych.
Trzeba przyznać, że spora zasługa w tym sukcesie jest po stronie dyrygenta, który wspaniale poprowadził orkiestrę, a zwłaszcza właśnie młotkowych. Widzowie, obserwując ten występ, mogli poczuć, że w sumie przy uważnym stosowaniu się do wskazówek dyrygenta, też by chyba dali radę (oczywiście, gdyby ich trema nie zjadła, bo różnie to na scenie może się wydarzyć). Jeżeli ktoś do tej pory myślał, że dyrygent to taki gość co tylko wymachuje patykiem i udaje ważniaka, a nikt na niego nie patrzy, bo i tak wszyscy w orkiestrze wiedzą co mają robić, to po sposobie, w jaki dyrygent prowadził duet młotkarzy, musiał zmienić zdanie na temat pracy dyrygenta, a jego szacunek do tej funkcji zdecydowanie wzrósł.
W finale trzeciego też pełnego atrakcji i imprez towarzyszących dnia Brzesko Okocim Festiwal wystąpił zespół Dżem. Plac Kazimierza wypełniony po brzegi i wspaniała atmosfera!
Dotychczas Brzesko nie posiadało imprezy, która miałaby charakter regionalny. Jest w Czchowie Baszta Jazz Festiwal – marka uznana, na który przyjeżdżają goście z całej Polski. Borzęcin przez lata urządzał Święto Grzyba ze swoim finałowym koncertem, na który z całego regionu przyjeżdżają tysiące ludzi. Brzesko nie miało swojej własnej markowej imprezy. Owszem, były organizowane Dni Brzeska z finałowym koncertem mniej lub bardziej znanej gwiazdy, ale mimo wszystko to nie było to, czego Brzeszczanie oczekiwali. Nie da się ukryć, że po zmianie władzy w samorządzie w ostatnich wyborach, nastąpiła też zmiana myślenia. Bez wątpienia do powstania takiej imprezy przyczyniło się połączenie wysiłków samorządów gminnego i powiatowego, a także wspólne przekonanie samorządu województwa, że Brzesko powinno mieć imprezę o charakterze regionalnym, w której samorząd województwa również powinien partycypować. To dziwne, że ten oczywisty przepis na sukces, czyli zgodna współpraca samorządu powiatowego i gminnego, które nie tylko działają w jednym mieście, ale wręcz „mieszkają” w jednym biurowcu przy Głowackiego 51, nie został wcześniej wprowadzony w życie. Łącząc siły i środki, można przecież osiągnąć zdecydowanie lepsze rezultaty, niż kiedy „każdy sobie rzepkę skrobie”. Dobrze by było, aby Carlsberg Polska, włączył się finansowo w organizację festiwalu na miarę, która by oddawała wielkość i znaczenie firmy w Polsce. Na całym świecie jest zwyczaj, że duże firmy w ramach społecznej odpowiedzialności biznesu, jako ten „dobry obywatel” ubogacają życie społeczności, w której zarabiają pieniądze. Browar w Okocim produkuje piwo i przynosi Carlsbergowi znaczne przychody. Nawet najlepszy manager wiele nie zdziała, jak nie ma dobrego produktu do zaoferowania, a ten dobry produkt Carlsberga jest produkowany właśnie w Brzesku. Tu jest źródło przychodów. Gdyby więc Carlsberg zdecydował się na wsparcie pomysłu wykreowania w Brzesku znanej imprezy kulturalnej, to w ciągu kilku lat Brzesko stałoby się kulturalną stolicą regionu. Wiele zależy od zdolności burmistrza Tomasza Latochy i starosty Andrzeja Potępy do przekonania najwyższych władz Carlsberga do włączenia się w ten ambitny projekt na miarę godną tak wielkiej Firmy.
_
zdj: brzesko.pl