Komisja Skarg, wniosków i petycji to zupełnie nowa obligatoryjna komisja, wprowadzona dopiero od tej kadencji. Jej celem jest zajmowanie się skargami, wnioskami i petycjami, jakie obywatele chcieliby skierować do władzy.Przyjęło się, że Radzie Miejskiej są tzw. „ważne” czy też „prestiżowe” komisje. Do takich tradycyjnie należą np. Komisja gospodarki finansowej czy też Komisja rewizyjna. Mając jednak na uwadze to, czym się ma zajmować Komisja skarg, wniosków i petycji, można bez żadnej przesady powiedzieć, że właśnie ta Komisja jest sercem Rady Miejskiej, jest bowiem skierowana bezpośrednio do mieszkańców.
To właśnie do tej Komisji będą kierować swoje skargi obywatele, którzy nie mogą sobie poradzić z władzą i czują się po prostu bezradni. Komisja skarg, wniosków i petycji Rady Miejskiej jest więc dla nich jakby ostatnią deską ratunku. Tam też będą kierowane petycje i wnioski mieszkańców, aby władza zajęła się takim czy innym problemem. Petycje to kwintesencja aktywności społeczeństwa obywatelskiego, to bezpośrednia forma współpracy społeczeństwa z władzą w trakcie trwania kadencji. Jeżeli udaje się zgromadzić wokół jakiegoś wyzwania grupę obywateli, to należy to uszanować i cieszyć się, bo to oznacza, że ludziom nie jest wszystko jedno, że zależy im na rozwoju społeczności, w której żyją.
Społeczeństwo aktywne to społeczeństwo obywateli, a nie poddanych, a władza ma służyć, a nie panować. Dlatego Komisja skarg, wniosków i petycji jest tak niezwykle ważna, chociaż może jeszcze jej znaczenie nie jest w pełni uświadomione, ponieważ jest to komisja nowa i dopiero zacznie funkcjonować w życiu publicznym. Dopiero po kilku latach, kiedy obywatele przyzwyczają się do jej istnienia i nauczą korzystać z możliwości, jakie dzięki temu powstają, będzie można w pełni docenić jej znaczenie. Nie ulega też wątpliwości, że szacunek i wysoki prestiż (lub jego brak) dla Komisji, w dużym stopniu będzie zależeć od poziomu radnych, którzy w tej komisji będą zasiadać i pracować.
Praca w takiej komisji nie jest dla każdego. Niczego nie ujmując radnym pracującym w innych komisjach, trzeba powiedzieć, że praca w Komisji skarg, wniosków i petycji wymaga doświadczenia oraz dociekliwości i umiejętności zadawania pytań, aby w możliwie najlepszym stopniu dotrzeć i ustalić prawdę materialną. Nie da się ukryć, że trzeba mieć też sporo charakteru i stanowczości. Ze skargą obywatel nie przychodzi dlatego, że mu się nudzi, tylko dlatego, że nie ma już gdzie (przynajmniej we własnej ocenie) szukać ratunku i elementarnej sprawiedliwości w kontaktach z władzą. To oznacza, że radni będący członkami Komisji skarg, wniosków i petycji, być może będą musieli czasami ostro postawić się władzy wykonawczej, może samemu burmistrzowi i jego najbliższym współpracownikom. Parafrazując sentencję przypisywaną Arystotelesowi: Amicus Plato, sed magis amica Veritas – drogi mi Platon, ale jeszcze droższa prawda (tłumaczenie wolne). To oznacza, że radni z Komisji skarg, wniosków i petycji muszą mieć odwagę i tzw. cojones, aby dla własnej wygody i dobrych relacji z władzą, nie poświęcać prawdy i sprawiedliwości należnej człowiekowi, który zwrócił się do nich z prośbą o pomoc i swego rodzaju opiekę.
Tak się złożyło, że panowie radni Jarosław Sorys i Marcin Ciurej wzgardzili pracą w Komisji skarg, wniosków i petycji, uznając ją widać za coś pośledniejszego. To trochę dziwne, że osoby szczycące się przynależnością do partii, która w swojej nazwie ma Prawo i Sprawiedliwość i na każdym kroku podkreśla, że właśnie te przymioty wyróżniają ją spośród wszystkich funkcjonujących w Polsce partii politycznych, osoby z dumą noszące z logo PiS wpięte w klapę marynarki, tak lekko, a nawet jakby z pogardą podchodzą do pracy w Komisji skarg, wniosków i petycji. Zupełnie jakby pochylanie się nad niesprawiedliwością (choćby tylko domniemaną przez wnoszącego skargę) lub przyjmowanie petycji będących ze swej natury jednym z najcenniejszych przejawów życia obywatelskiego, było zadaniem niegodnym i uwłaczającym godności radnego — członka partii Prawo i Sprawiedliwość. Można odnieść takie wrażenie, tym bardziej że klub radnych Prawa i Sprawiedliwości w Radzie Miejskiej w Brzesku liczący osiem osób nie zgłosił do Komisji skarg, wniosków i petycji ani jednej osoby, a panowie Jarosław Sorys i Marcin Ciurej, którym zaproponowano pracę w tej Komisji, wyrazili swoje désintéressement, widać obrażeni, że nie zostali wybrani do innych Komisji, do których zgłaszali akces, a które uważają za bardziej poważne o godne ich kwalifikacji. O zapowiadanym publicznie przez jednego z radnych „podejmowaniu kroków prawnych” w proteście, że nie został wybrany tam, gdzie chciał, na razie nie wspominam, bo temat jest rozwojowy i być może przejdzie do historii brzeskich samorządowych osobliwości, jak słynne powiedzenie, że w Brzesku „już nic nie ma do rewitalizacji” (zgadnijcie Państwo kto w ten błyskotliwy sposób przeszedł do historii?). Radni starają się jak mogą, żeby kronikarze i obserwatorzy życia publicznego się nie nudzili. Przyszli historycy zgłębiający bogactwo dorobku brzeskich radnych naprawdę będą mieli czym się zajmować.
W komisji skarg, wniosków i petycji, zgodnie z ustawą z dnia 11 stycznia 2018 r. o zmianie niektórych ustaw w celu zwiększenia udziału obywateli w procesie wybierania, funkcjonowania i kontrolowania niektórych organów publicznych, powinni być reprezentowani przedstawiciele WSZYSTKICH klubów radnych zasiadających w Radzie Miejskiej, co jeszcze bardziej podkreśla znaczenie, jakie Ustawodawca chciał nadać kontaktom obywateli z Radą. Do Rady Miejskiej Brzeska w obecnej kadencji cztery komitety wyborcze wprowadziły swoich radnych i przedstawiciele wszystkich czterech komitetów (pomijając czy tworzą one osobne kluby, chodzi bowiem nie tylko o literę, ale przede wszystkim o ducha prawa) powinni pracować w tej komisji. Są wolne miejsca i obydwaj panowie radni mogą je zająć, jeżeli uznają, że ich godność nie zostanie pokalana faktem, że będą zajmować się skargami i petycjami składanymi przez obywateli. Tak ogólnie, to dziwne, że PiS po prostu nikogo do tej komisji nie zgłosił.
Jan Waresiak