Jakiego burmistrza potrzebuje Brzesko?

0
78

W dniu 14 sierpnia premier Mateusz Morawiecki ogłosił termin wyborów samorządowych. Do wyborów pójdziemy 21 października.

Wtedy wybierzemy radnych do rady gminy, powiatu i sejmiku wojewódzkiego. Wtedy też wybierzemy wójtów i burmistrzów. Jeżeli w pierwszej turze żaden kandydat nie otrzyma 50% ważnych głosów, wówczas wójta czy burmistrza wybierzemy w drugiej turze wyborów, które odbędą się dwa tygodnie później 4 listopada.

Od tego dnia ruszył kalendarz wyborczy. Do dnia 27 sierpnia należało zarejestrować komitety wyborcze. Kolejnym krokiem była rejestracja przez poszczególne komitety wyborcze list kandydatów do rad gmin, powiatów i sejmików wojewódzkich. Najpóźniej na 25 dni przed dniem wyborów, czyli do 26 września, komitety wyborcze muszą zarejestrować kandydatów na wójtów, burmistrzów i prezydentów miast.
W gminie Brzesko zarejestrowanych zostało siedem Komitetów Wyborczych. Ostatecznie cztery zarejestrowały listy kandydatów. Na dzień dzisiejszy wiadomo, że trzy komitety potwierdziły zamiar zgłoszenia również kandydata na burmistrza Brzeska. I tak PiS zgłosił kandydaturę pana Sławomira Patera, ponieważ taka deklaracja została publicznie ogłoszona już dawno. Zamiar kandydowania zgłosił również obecny burmistrz Grzegorz Wawryka. KWW Brzesko OdNowa poprze kandydaturę pana Tomasza Latochy, dotychczasowego V-ce Przewodniczącego Rady Powiatu. Nie wiadomo, czy KWW Mieszkańcom Zasługują na Więcej Krzysztofa Ojczyka również zdecyduje się zgłosić swojego kandydata na burmistrza, czy też chodzi im wyłącznie o miejsca w Radzie Miejskiej.

W dzisiejszych czasach burmistrz musi mieć cechy nie tyle urzędnika – jakiegoś beznadziejnego biurokraty, co raczej dynamicznego menadżera, umiejącego skutecznie poruszać się w dzisiejszym świecie błyskawicznych zmian, bo gminy konkurują ze sobą o inwestorów, tak jak firmy i korporacje konkurują o klientów.

Nasza gmina jak tlenu potrzebuje nowych inwestorów. Chociaż jednego naprawdę dużego. Struktura naszych wydatków jest taka, że praktycznie wszystkie dochody wydajemy na wydatki bieżące. Po prostu przejadamy je. Jakakolwiek nowe inwestycje już od lat są wykonywana wyłącznie za kolejny kredyt. Mamy ogromne wydatki bieżące, z których nie możemy zrezygnować. Przecież nie zlikwidujemy basenu, który co roku pochłania kilka milionów złotych. Żyjemy w środku Europy w XXI wieku, więc chyba nie zdecydujemy się na tańszy zamiennik w postaci kąpania się w Uszwicy. Wprost przeciwnie, ten basen ma już piętnaście lat. W tym czasie przyjął miliony Klientów. Urządzenia są już poważnie wyeksploatowane. W niedługim czasie trzeba więc będzie, pomyśleć o gruntowniejszej modernizacji. Zresztą od czasu jego wybudowania, technika basenowa znacznie się rozwinęła, wprowadzone zostały nowocześniejsze metody uzdatniania wody itp. A to wszystko oznacza w najbliższym czasie kolejne, całkiem niemałe wydatki. Mamy ogromną halę sportową w mieście, ale po sołectwach nie ma nawet zwykłych sal gimnastycznych i w stosunku do sąsiednich gmin wiejskich jesteśmy po prostu zapyziałą prowincją. Taka jest brutalna prawda cokolwiek by burmistrz Grzegorz Wawryka nie opowiadał. Nie pomogą tu nawet najszersze uśmiechy i głośne oklaski kandydatów z jego Komitetu Wyborczego Wspólnota Samorządowa – pod tym względem jesteśmy głęboko w lesie.

Nasze dzieci nie mają gdzie ćwiczyć, wiejskie kluby sportowe, kiedy przychodzi jesień, praktycznie zawieszają swoją działalność do wiosny, bo luksus w postaci praktycznej sali gimnastycznej, jakim cieszą się mieszkańcy wiosek w innych gminach, u nas jest w sferze zwykłej fantasy. Należałoby takie praktyczne sale gimnastyczne wybudować, ale wiadomo, że trzeba myśleć długofalowo. Nie wystarczy jedynie wybudować salę sportową (za kolejny kredyt), trzeba jeszcze zastanowić się, skąd się wezmą pieniądze, aby pokryć koszty jej utrzymania przez kolejne lata, bo każdy nowy obiekt, generuje dodatkowe koszty stałe w kolejnych latach. I tu wracamy do punktu wyjścia: jak tlenu potrzebujemy nowych inwestorów, potrzebujemy przedsiębiorców, którzy stworzą nowe miejsca pracy i będą płacić podatki. Nowy burmistrz musi być menadżerem, który skutecznie przyciągnie takich inwestorów!
Burmistrz musi więc mieć nie tylko sporą wiedzę i ogólne obycie w świecie trochę odleglejszym niż własne podwórko, ale musi być osobą otwartą na kontakty z ludźmi. Nie może być jakimś zakompleksionym mrukiem, który nawet jak pojedzie na jakąś konferencję czy kongres gospodarczy, to stoi i podpiera ścianę. Nikt mu nie przyprowadzi do gminy inwestora za rękę i powie: masz tu gościa, który zainwestuje u was 10-20 milionów, bo waszej gminie taki inwestor został przydzielony z centralnego rozdzielnika. Żeby inwestor zdecydował się właśnie w naszej gminie zainwestować, to musi być do tego skutecznie przekonany. To zaś wymaga umiejętności zarówno ze strony burmistrza, jak i zespołu współpracowników, którymi się otacza. Tam, gdzie chodzi o wielkie pieniądze, tam odpada jakakolwiek amatorszczyzna. Inne gminy nie będą się na nas oglądać, konkurencja jest ostra i każdy wykorzystuje wszystkie swoje atuty, nie tylko położenia, ale również kontakty i znajomości. Tak to już jest: life is brutal.
Burmistrz musi mieć zdolności koncyliacyjne. Inaczej mówiąc, nie może od siebie odstraszać, tylko powinien zachęcać i godzić. Nie czarujmy się, nie wszyscy przecież mają takie same poglądy. To zresztą bardzo dobrze. Jak wiadomo, tam, gdzie wszyscy myślą tak samo, tam nikt zbyt wiele nie myśli. Nie powinno to oznaczać, że każdy, kto ma inne zdanie niż burmistrz, ma być od razu eliminowany i traktowany jak wróg publiczny numer jeden. Burmistrz musi być osobowością na tyle dojrzałą, że nie otoczy się lizusami, których jak świat światem, nigdy przy sprawujących władzę nie brakowało. Tacy schlebiacze są przekleństwem każdej władzy, która się w ten sposób po prostu degeneruje. Burmistrz powinien umieć nawiązać oparte na wzajemnym szacunku relacje z każdym. Powinien poszukiwać tego, co łączy i na tym budować, na nie tego, co dzieli i na tym kopać głębokie przepaściste rowy. Nie każdy ma naturę lizusa i nie każdemu godność i honor pozwolą na bycie takim gminnym Jarząbkiem.
W dzisiejszych czasach nawet najlepszy i bystry człowiek sam nic nie robi, bo samemu się po prostu nie da wiele zrobić. Każdy ambitniejszy projekt wymaga specjalistycznej wiedzy, setek różnych uzgodnień, działania na kilku frontach jednocześnie. Tego jeden człowiek nie zrobi. Aby osiągnąć sukces, trzeba zaangażować cały zespół różnego rodzaju profesjonalistów. Burmistrz jako szef całości powinien mieć umiejętność stworzenia takiego zespołu, umiejętność właściwego rozdzielenia zadań oraz umiejętność zmotywowania jego członków do tego, aby pokazali swoje najlepsze cechy osobowości. Inaczej mówiąc, musi być charyzmatycznym przywódcą, a nie kostycznym nabzdyczonym, nadętym i zazdrosnym o sukcesy innych biurokratą. Gmina dysponuje ogromnym i bardzo kosztownym w utrzymaniu aparatem urzędniczym. Kosztuje on co roku grube miliony. Zadaniem burmistrza jest tak tego aparatu użyć, aby przynosił gminie korzyści. Administracja nie powinna być traktowana jako spokojna plaża w nadmorskim kurorcie, gdzie różnego rodzaju pociotki i znajomki, tudzież znajomi znajomych i znajomi królika, znajdują bezpieczną i spokojną „błękitną lagunę” na koszt reszty mniej wyposażonych w znajomości mieszkańców gminy, którzy robią za zwykłych frajerów, czyli elegancko mówiąc, za podatników, utrzymujących towarzystwo nic w zamian nie mając. Aparat urzędniczy powinien mieć godne warunki pracy i płacy, ale powinien swoją pracą przynosić całej wspólnocie wymierne korzyści. Czyli powinno być tak jak w dobrej firmie, przychody powinny przewyższyć koszty. Zadaniem profesjonalnego burmistrza jest sprawić, żeby tak się właśnie stało. Nie jest to łatwa sztuka. Nie wszystkiego da się wyuczyć, pewne cechy charakteru trzeba po prostu mieć wrodzone. Nic na to nie można poradzić. Nie każdego natura obdarzyła cechami przywódcy, taka jest prawda. Prawdziwy lider potrafi wydobyć z ludzi to, co w nich najcenniejsze, a nie tępi każdego, kto wykazuje choćby najmniejsze objawy samodzielnego myślenia. Władza to odpowiedzialność, a nie puszenie się.

Potrzebujemy burmistrza, który potrafi podejść do każdego, każdemu podać rękę, który się nie nadyma i nie pokazuje „podziejcie cię co to ja nie jestem”. Takiego, który potrafi każdego wysłuchać i zapytać: dlaczego pan/pani tak myśli? Potrzebujemy Burmistrza, który będzie się starał po prostu zrozumieć człowieka, bo każdy ma swoje argumenty i trzeba go umieć wysłuchać. Nie zawsze wszystko się da zrobić. Czasem ktoś ma określoną opinię na dany temat dlatego, że po prostu nie ma wszystkich potrzebnych informacji i wydaje mu się, że tak jest dobrze – trzeba mu to wyjaśnić. Wtedy nawet wówczas, kiedy czegoś nie da się w danym momencie zrobić, ten człowiek będzie czuł, że jest szanowany i że władza naprawdę stara się go szczerze wysłuchać i zrozumieć. Taki człowiek będzie szanował burmistrza nawet wówczas kiedy w wielu sprawach będą się różnić. Bo różnić też się można z klasą i przy pełnym poszanowaniu drugiej strony.
Burmistrz to nie jakiś chłopina (albo babina), która musi sobie zarobić (najlepiej sporo, bo przecież ma wydatki), a nic innego w życiu robić nie potrafi jak tylko pokazywać wszystkim dookoła jaki/jaka jest ważny/ważna.

Zły wybór będzie skutkował złymi konsekwencjami. Burmistrz i jego interesariusze jakoś się wyżywią, bo gmina spora i na te wypłaty dla pociotków i znajomych królika jakoś wyrobi, ale dla pozostałych trzydziestu sześciu tysięcy mieszkańców gminy to będzie prawdziwa bryndza, czyli golicja i głodomeria.
Wybierzmy dobrze, żeby potem nie musieć patrzeć jak pieniądze, za które moglibyśmy budować u nas sale gimnastyczne, boiska sportowe, drogi czy chodniki, płyną do kasy innych samorządów kierowanych przez burmistrzów menedżerów wybranych przez mądrych i odpowiedzialnych mieszkańców.

Jan Waresiak

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj